One more chance cz.6

Tak jak pisałam w My life notkę dodaję z okazji świąt :D Mam nadzieję że się spodoba.

- Jaka młoda damo? Jestem od ciebie starsza o 3 miesiące. - powiedziałam próbując nie wracać do tematu.
- Ty mi tu oczu nie mydlij! - rozkazała tracąc cierpliwość. - Skąd go znasz? Jak długo? Chcę wiedzieć wszystko! Teraz!
- Dobra, dobra. - jęknęłam i zaczęłam opowiadać. Cassie uważnie słuchała. Trochę mi to zajęło, szczególnie że Cassie zadawała masę pytań i gdy skończyłam zrobiło się późno. - To wszystko. - zakończyłam i opadłam na łóżko.
- OMG. Czyli jesteście tylko przyjaciółmi? - upewniała się.
- Taaak!!! A co ty byś chciała?
- No nie wiem. Może mieć Króla Popu w rodzinie?
- No to muszę cię rozczarować. Jedyne co do siebie czujemy to przyjaźń.
- Trudno. - westchnęła. - Musisz mnie z nim bliżej zapoznać.
- Heheheh. Już się zapoznaliście. - zaczęłam się śmiać.
- A jak ty byś się zachowała, widząc swoją przyjaciółkę w łóżku z Michaelem Jacksonem?
- Nie w łóżku tylko na łóżku. -poprawiłam ją.
- A jakie to ma znaczenie? - powiedziała wychodząc z pokoju. - Idę coś zjeść. Idziesz ze mną?
- Zaraz przyjdę.
- Ok. - wyszła i zamknęła drzwi. Zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim. Nawet się nie spostrzegłam kiedy minęło pół godziny, szybko zeszłam na dół z nadzieją że Cassie jeszcze wszystkiego nie wyżarła.
***
Od dwóch dni nie widywałam się z Michaelem. Nie wiedziałam o co chodzi. Zrobiłam coś źle? Dzwoniłam do niego chyba po 100 razy dziennie. Albo nie odbierał albo odbierał i obojętnym tonem mówił że jest zajęty i nie może rozmawiać. Miałam już tego dość. Jeszcze raz wybrałam jego numer. Jeden sygnał…drugi…trzeci… usłyszałam że ktoś odebrał.
- Michael, nie wiem co zrobiłam nie tak, ale nie możesz się tak zachowywać! Nie możemy porozmawiać jak cywilizowani ludzie?! Przecież to nie ma sensu! Nic z tego nie rozumiem! Nie raczyłbyś mi tego wszystkiego wytłumaczyć?! - wydarłam się od razu do słuchawki.
- Nie rozmawiasz z Michaelem, głupia dziewucho. - usłyszałam lodowaty męski głos który mnie przeraził. - Mój syn nie będzie się spotykał z kimś takim jak ty. Jesteś nie wychowana, jesteś nikim. Nie zasługujesz by widywać się z kimś takim jak mój syn. Nigdy więcej do niego nie dzwoń. I nigdy więcej go nie nachodź. Koniec z tym… - powiedział i się rozłączył. Zrobiło mi się słabo. Usiadłam na pobliskim fotelu. W tym samym czasie z kuchni wyszła Cassie. Od razu do mnie podbiegła.
- Angie! Wszystko w porządku? Źle się czujesz? Co się stało? - zawaliła mnie pytaniami.
- Nie. Wszystko w porządku. Naprawdę jest ok. Tylko trochę posiedzę i pooddycham.
- Ta jasne i sobie zemdleję. Chodź chociaż na świeże powietrze. - powiedziała łapiąc mnie pod ramię i prowadząc do ogrodu. Usiadłyśmy na ławce. - Już lepiej? - zapytała po chwili. - Odzyskałaś kolor. - uśmiechnęła się.
- Tak. Już lepiej.
- To powiesz mi teraz co się stało? - westchnęłam.
- Zadzwoniłam do Michaela.
- Chyba nie pierwszy raz, prawda? Co pięć minut jesteś przy telefonie.
- Taa. Tyle że tym razem nie dałam mu nic powiedzieć i się na niego wydarłam.
- No i bardzo dobrze. Ile czasu można się tak zachowywać?
- Ale to nie o to chodzi. - mówiąc to załamał mi się głos.
- Angie, co się stało? - zapytała wyraźnie zaniepokojona.
- Odebrał jego ojciec. - rozpłakałam się.
- No to mogło wyjść niezręcznie. Ale przeprosisz go i będzie ok.
- Właśnie nie będzie ok! - zaszlochałam. - On powiedział że nie mam prawa widywać się z Michaelem. I że nie zasługuję żeby znać kogoś takiego jak on. Powiedział że to koniec mojej znajomości z nim i żebym nawet nie próbowała się z nim kontaktować. Że jestem nikim. - powiedziałam i zalałam się łzami. - Ja nie potrafię tak. Potrzebuję z nim porozmawiać. Pośmiać się, pożartować. Bez tego świat jest taki szary i smutny.
- Angie, przecież jego ojciec nie ma nic do gadania. Michael jest dorosły. Sam może zdecydować czy chce się z tobą widywać czy nie.
- To dlaczego ze mną nie rozmawiał? Dlaczego był taki obojętny w stosunku do mnie? - załkałam.
- Nie wiem. - posmutniała.
- Może po prostu jego ojciec powiedział to czego nie miał odwagi powiedzieć Michael. - stwierdziłam wycierając łzy.
- Nie wierzę w to. Michael taki nie jest. Widziałam że jesteś dla niego ważna.
- Widocznie nie. - powiedziałam i mimo powstrzymywania się wszystkimi siłami przed płaczem rozpłakałam się na nowo. Cassie długo mnie pocieszała. Po około godzinie wróciłyśmy do domu. Poszłyśmy do pokoju Cassie, włączyłyśmy jakiś łzawy film. Resztę dnia przesiedziałyśmy przed tego typu filmami zajadając moje smutki.
***
Usłyszałam że ktoś dzwoni do drzwi. Westchnęłam i wstałam z kanapy.

- „Jak zwykle, gdy zacznę czytać to ktoś musi mi przeszkodzić.” - pomyślałam zła. Podeszłam niechętnie do drzwi i je otworzyłam.
- O co… -zaczęłam i stanęłam jak wryta. Przede mną stał Michael. Miał na twarzy smutek, troskę i… tęsknotę?
- Co… ty…tu robisz? - wydusiłam z siebie.
- Chcę porozmawiać. - powiedział smutnym, załamującym się głosem. - Proszę. - dodał gdy zobaczył moją niepewną minę.
- Wejdź. - odpowiedziałam po dłuższej chwili i skierowałam się do salonu. Stanęłam przy kominku. Michael po chwili wszedł do salonu, ale stanął w pewnej odległości ode mnie.
- Czego chcesz? - zapytałam obojętnym głosem.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.
- No więc. To wszystko nie tak! - powiedział poddenerwowany i opadł na fotel. Oparł łokcie o kolana i na dłoniach oparł głowę zasłaniając sobie oczy. - Ja nie myślę tak jak mój ojciec. - wydusił z siebie po krótkiej chwili.
- To dlaczego byłeś obojętny w stosunku do mnie? Dlaczego nie chciałeś ze mną normalnie porozmawiać?
- Nie pozwolił mi się z tobą widywać.
- Chłopie! Jesteś dorosły! Co ma do gadania twój ojciec?
- Otóż ma dużo do gadania. - westchnął. - Nigdy ci o tym nie mówiłem, bo… bo się tego wstydziłem. Gdy byłem mały i Joseph stworzył The Jackson Brothers, to chciał żeby wszystko było idealnie…
- Nie rozumiem.
- Zaczął nas bić. - wydusił. - Gdy coś nie wychodziło… Gdy któryś z nas zafałszował, gdy źle stanął podczas tańca. To nie miało końca. Ja byłem i jestem jego „gwiazdą”. Dlatego dostawałem najmocniej. Miałem wrażenie że czasami mnie zabije. Nie pozwalał nam na decydowanie o czymkolwiek. To trwało bardzo długo. Teraz… teraz staram się być jak najbardziej samodzielny, chcę odejść z The Jacksons. Ale wtedy gdy wróciłem od ciebie, zrobił mi straszną awanturę, prawie pobił. To było nic dopóki… - załamał mu się głos. - Dopóki nie powiedział, że zrobi ci krzywdę. - zrobiło mi się słabo i cała zbladłam. - Powiedział że nie będę się spotykał z jakimiś dziewczynami kiedy powinienem ćwiczyć itd. Powiedział że jeśli będę się z tobą kontaktował, to ci coś zrobi. Bałem się o ciebie dlatego chciałem ograniczyć nasz kontakt do minimum, ale wtedy gdy odebrał, chciałem z tobą normalnie porozmawiać. Gdy usłyszałem że dzwonisz rzuciłem się do telefonu i zabrałem go, niestety nie zdążyłem odejść zbyt daleko, bo podszedł do mnie wyrwał mi telefon, przy okazji waląc w brzuch. Resztę znasz. Wiem że minęły dwa dni. Ale on wczoraj powiedział że zrobi coś tobie żebym nie zawracał sobie głowy, nie mogę do tego dopuścić. Będę cię pilnował, nawet gdybym musiał siedzieć przy tobie 24h na dobę.
- Boże. - zdołałam tylko powiedzieć. Po chwili dodałam. - To straszne. Ale jesteś pewny że on to zrobi?
- Tak. Jest nieobliczalny. - powolnym krokiem podeszłam do Michaela. Usiadłam obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu, od razu objął mnie nim, a ja się w niego wtuliłam i zaczęłam szlochać.

Komentarze

  1. boze....i znow ten Joseph...
    Mam nadzieje, ze nic jej nie zrobi i Mike ją ochroni :D
    Super notka !
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. super jak zawsze!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna notka jak zawsze! Czekamy na kolejną! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieciekawie z tym Josephem. Ale Michael to duży chłopiec, myślę że sobie poradzi. Strasznie podobała mi się poprzednia notka - była taka wesoła i beztroska :D
    Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale mój komputer ostatnio odwala niezłe jazdy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz