My life cz.6
Z okazji świąt dodaję kolejną część :D Zapraszam.
- Majka,
pomożesz mi? - usłyszałam z salonu. Majka jest kuzynką Darii
przyjechała popołudniu do niej i miała zostać do jutra. Obie z
Majką za sobą nie przepadałyśmy. Czasami się aż dziwiłam, że
Daria - miła, kulturalna, zabawna, umiejąca słuchać, pomocna
dziewczyna i Majka – zupełna jej odwrotność, mogły być
rodziną. Majka była gburowata, często mówiła z wyniosłym i
sarkastycznym tonem. A najlepsze było to że przy Darii to był
istny aniołek. Gdy tylko Daria znikała z Majki robił się diabeł
wcielony. Wiecznie miała jakiś problem najczęściej z tym że ja
istnieję. Do szaleństwa doprowadzały mnie jej sarkastyczne
odzywki typu: „O jaka ładna sukienka, kupiona w ciucholandzie?”
albo „ Łucja miałaś wypadek z kosiarką, bo widzę że
zmieniłaś fryzurę?”. Nie myślcie że ja tylko siedziałam i
słuchałam, o nie. Ale co z tego? Nie raz nie dwa odpowiedziałam
jej tak że aż jej w pięty poszło, ale tylko robiła swoją minę
nr 2 czyli typu „Jesteś dla mnie niczym i mam cię w ……
nosie” i szła sobie. A za godzinę znowu słyszałam jakąś
sarkastyczną uwagę. Najgorsze jednak było to że Daria ją bardzo
kochała i nie miałam serca powiedzieć jej jaka jest naprawdę jej
kuzyneczka. Więc musiałam ją znosić.
- Już idę. - usłyszałam przesłodzony, znienawidzony przeze mnie głos. Po paru minutach stwierdziłam że nie wytrzymam z nią w jednym domu dłużej i wysłałam sms'a do Piotrka, czy możemy się spotkać. Chwilę później dostałam odpowiedź i zaczęłam się zbierać.
- Gdzie idziesz? - zapytała Daria gdy ubierałam buty.
- Przejść się.
- Nie zjesz z nami? - i znów przesłodzony głosik diabła.
- Nie. Zjem na mieście.
- Szkoda, a razem z Darią się tak napracowałyśmy.
- Trudno może następnym razem. - powiedziałam i jak najszybciej wyszłam. Po chwili czekałam już na autobus. Na moje szczęście przyjechał szybko bo nie mogłam wytrzymać już na tym przystanku, wszystkie wspomnienia wróciły i zaczynałam strasznie się bać. Szybko wsiadłam do autobusu i po paru minutach byłam na miejscu. Przed blokiem czekał na mnie Piotrek.
- Cześć. - powiedział z uśmiechem gdy do niego podeszłam.
- Hej. To co robimy?
- Możemy pójść na spacer do parku. Jest ładna pogoda.
- Ok. Mi pasuje.
- Jak co się stało? Nic się nie stało. Dlaczego miałoby się coś stać. - powiedziałam jednym tchem co okazało się zdecydowanie za szybką odpowiedzią. Piotrek zrobił minę w stylu „Nic przede mną nie ukryjesz” i nie miałam wyjścia jak tylko mu wszystko opowiedzieć. Westchnęłam i powiedziałam mu o kuzynce Darii.
- Nie przejmuj się taką zołzą. Widocznie ci zazdrości.
- Czego ona może mi zazdrościć?
- Tego że masz wspaniałą rodzinę, przyjaciółkę, jesteś miła, masz poczucie humoru, piękny uśmiech, jesteś bardzo ładna. - zaczął wymieniać a ja się zrobiłam cała czerwona.
- Weź nie żartuj sobie ze mnie, ok?
- Ale ja nie żartuję. Jesteś naprawdę ładna. Masz piękne oczy, uśmiech. Na pewno masa chłopaków się za tobą ugania.
- I tu cię zaskoczę, że się nie ugania. Jestem sama jak palec.
- To nie możliwe.
- A jednak.
- Musisz mieć wokół siebie samych idiotów, skoro tego nie zauważyli. - powiedział i zrobiło się cicho. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się delikatnie. Spojrzałam w jego oczy. Przybliżył się do mnie. Odległość między nami zmniejszyła się do kilku centymetrów. I……… straciłam przytomność. Nie myślcie że sama z siebie. Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Zobaczyłam że jestem przywiązana do krzesła. Obok mnie siedział tak samo przywiązany jak ja i nieprzytomny Piotrek. Czułam przeszywający ból z tyłu głowy. Spojrzałam na Piotrka. Był mocno pobity, cały we krwi. Strasznie się bałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było żadnej drogi ucieczki. Poczułam że znowu robi mi się słabo i w tym samym momencie ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie wiedziałam co robić. Był to mężczyzna. Miał zasłoniętą twarz. Patrzył na mnie, po czym ściągnął kominiarkę i obleśnie się uśmiechnął. Po chwili go poznałam. To był ON! To on mnie wtedy zaatakował! Ale co on tutaj robił?! Przecież zabrała go policja! Zaczęłam się wyrywać. Nic to nie dało a tego psychola tylko rozśmieszyło. Byłam bezradna.
- No co ty, kotku? Nie wyrywaj się.
- Nie mów do mnie tak! - wrzasnęłam na całe gardło i poczułam ostry ból policzka.
- Cicho! - rozkazał wciąż trzymając podniesioną rękę. - Albo inaczej pogadamy.
- Czego ode mnie chcesz?
- Słuchaj, ten twój kochaś mi w czymś przeszkodził. Teraz za to zapłaci, a ja dokończę to co zacząłem ostatnio. - powiedział obleśnym głosem dotykając mojego policzka. Miałam ochotę zwymiotować. - W tej chwili mam coś do załatwienia, ale spokojnie niedługo do ciebie wrócę. - odwrócił się i wyszedł jakby nigdy nic. Odwróciłam się w stronę Piotrka. Wciąż był nieprzytomny. Rozejrzałam się czy na pewno nikt nie wejdzie i spróbowałam się do niego zbliżyć. Na szczęście mi się udało i nawet nie narobiłam hałasu. Przyjrzałam się mu i spróbowałam go obudzić. Po chwili mówienia mu do ucha wreszcie się przebudził. Rozejrzał się i zdezorientowany spojrzał na mnie.
- Co…? Gdzie my jesteśmy?
- Porwał nas ten facet który mnie wtedy zaatakował.
- Ale, jak… gdzie… kiedy?
- To nie ma znaczenia. Musimy się stąd jakoś wydostać. On chce… - zawahałam się, nie chciało mi przejść przez gardło to co wiedziałam że zrobi ze mną, a potem z Piotrem. - Zrobić nam krzywdę.
- Jest stąd jakieś wyjście? - zapytał rozglądając się.
- Tylko jedno. Główne drzwi.
- Tylko jak tam się dostaniemy? Jesteśmy przywiązani. - zaczęłam się rozglądać. Zauważyłam starą butelkę po winie na półce do leżakowania wina. Podsunęłam krzesło i sięgnęłam po butelkę. Na szczęście miałam ręce związane za nadgarstki i butelka była na najniższej półce i dałam radę ją wziąć. Lekko stuknęłam o półkę i stare szkło z którego zrobiona była butelka pękło. W ręce została mi szyjka i kawałek butelki. Podsunęłam się w stronę Piotrka. Delikatnie zaczęłam piłować linę która wiązała mu ręce. Bałam się że potnę mu mocno nadgarstki, ale jakoś udało się bez tego. Gdy miał już wolne ręce szybko odwiązał siebie i podszedł do mnie. Zaczął odwiązywać sznury, gdy usłyszeliśmy jakiś dźwięk za drzwiami. Szybko dokończył czynność i stanęliśmy koło drzwi tak żeby po ich otwarciu nas zasłoniły. Do pomieszczenia wszedł ten oblech i w tym samym momencie dostał prawego prostego w gębę i kopniaka w brzuch aż się skulił od Piotrka. Od razu wybiegliśmy z tego domu. Okazało się że jesteśmy na jakimś pustkowiu.
- Musiał nas wywieźć za miasto. - stwierdził Piotrek. - Chodź, schowamy się na razie w tamtym lesie. - pokazał ręką pobliski las i pociągnął mnie w jego stronę. Schowaliśmy się w zaroślach i zobaczyłam tego faceta wychodzącego z domu. Był wściekły, nerwowo rozglądał się wokoło. Skierował się w naszą stronę.
- Chodź. - szepnął mi na ucho Piotr i zaczęliśmy iść w głąb lasu. Po paru minutach zauważyłam że las się przerzedza, a za nim kawałek dalej jest jakaś wieś. Przyśpieszyliśmy kroku. Doszliśmy do pierwszego domu i zaczęliśmy walić w drzwi. Po chwili otworzył nam zdezorientowany starszy mężczyzna.
- O co chodzi?
- Proszę niech nas pan wpuści. Goni nas ktoś.
- Co? Yyy. Proszę wchodźcie. - szybko weszliśmy do małego domku i stanęliśmy w salonie. - Co się stało?
- Mogę zadzwonić na policję? - zapytał Piotr.
- Yyy. Tak oczywiście. Telefon jest w kuchni. - odpowiedział od razu. - Mogę wiedzieć co się stało? - zapytał po chwili mnie.
- Jakiś mężczyzna zaatakował mnie parę dni temu. Na szczęście mój przyjaciel pojawił się wystarczająco szybko. Faceta zabrała policja. Dzisiaj byliśmy z Piotrem w parku. Ten mężczyzna co wtedy mnie zaatakował ogłuszył nas i porwał. Udało nam się uciec ale nas gonił, nie wiem co teraz będzie. - opowiedziałam ledwo wytrzymując by się nie rozpłakać.
- To straszne. Może was odwiozę do Wrocławia? Tam będziecie bezpieczniejsi.
- Na prawdę mógłby pan?
- Oczywiście. - powiedziałam o tym Piotrkowi i stwierdziliśmy że to dobry pomysł. Piotr ponownie zadzwonił na policję i powiedział że jedziemy do Wrocławia. Szybko się zebraliśmy i wyruszyliśmy. Po około godzinie byliśmy na miejscu. Podziękowaliśmy i udaliśmy się na policję. Do późnego wieczora zeznawaliśmy itd. A potem poszliśmy do Piotrka. Okazało się że jego brat z dziewczyną pojechali pod namioty na dwa dni. Usiedliśmy w kuchni z herbatą. I zaczęliśmy o tym wszystkim rozmawiać.
- Boję się wracać do domu. - wyznałam.
- Możesz zostać tutaj. Będziesz spała w moim pokoju, a ja na kanapie w salonie.
- Nie chcę robić kłopotu itd.
- Nie robisz.
- Nie wyśpisz się na kanapie.
- Żartujesz? Przez 3 lata spałem na niej dopóki Tomek nie kupił tego mieszkania. Jest naprawdę wygodna.
- To ja powinnam spać na kanapie jak już.
- O nie, nie. - wstał i poszedł do jednego z pokoi. - Masz. - rzucił mi jakieś ubranie. Okazało się że to bluzka i spodnie od piżamy w dodatku w kotki. - Mam nadzieję że nie przeszkadzają ci kotki? - uśmiechnął się. - To piżama Danieli, dziewczyny mojego brata. Jest nie używana, dostała ją od swojej młodszej siostrzyczki pod choinkę. To nie jej styl dlatego jej nie nosiła. - wytłumaczył z coraz większym uśmiechem na twarzy. - Tam jest łazienka. - pokazał ręką. - Ja ci przygotuję pokój.
- No dobra. - westchnęłam, ale już po chwili się zaczęłam śmiać gdy Piotrek złapał mnie za boki i zaczął łaskotać.
- I tak ma być. - powiedział zadowolony.
- To idę. - uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki. Po 15 minutach wyszłam ubrana w piżamę w kotki. Poszłam do pokoju, który z pewnością był Piotrka. W środku zastałam właśnie jego stojącego przy oknie.
- Pasuje idealnie. - zaśmiał się gdy mnie spostrzegł, a ja mu zawtórowałam.
- Taa. - uśmiechnęłam się i ziewnęłam.
- O! Widzę że zmęczona. To się kładź. Ja pójdę wziąć prysznic.
- Ok. - powiedziałam i znikłam pod kołdrą. Po krótkiej chwili zasnęłam. Niestety ten błogi stan nie trwał długo. Znowu miałam koszmar z TYM facetem. Musiałam się nieźle wydzierać bo do pokoju wbiegł Piotrek i zaczął mnie uspokajać.
- Już… ciii…To tylko sen.
- P…proszę…nie zostawiaj mnie. - wychlipałam w jego koszulę mocno go przytulając.
- Dobrze. Posiedzę na fotelu, aż zaśniesz.
- Nie! Nie, proszę nie zostawiaj mnie! Możesz położyć się ze mną?
- Yyy. Tak, jeśli ci to nie przeszkadza.
- Nie. Proszę tylko bądź blisko mnie. - Piotrek położył się koło mnie, ja się w niego wtuliłam co on odwzajemnił. Po chwili oboje zasnęliśmy.
- O Tomek! Już wróciliście? - powiedział zakłopotany Piotrek.
- Już idę. - usłyszałam przesłodzony, znienawidzony przeze mnie głos. Po paru minutach stwierdziłam że nie wytrzymam z nią w jednym domu dłużej i wysłałam sms'a do Piotrka, czy możemy się spotkać. Chwilę później dostałam odpowiedź i zaczęłam się zbierać.
- Gdzie idziesz? - zapytała Daria gdy ubierałam buty.
- Przejść się.
- Nie zjesz z nami? - i znów przesłodzony głosik diabła.
- Nie. Zjem na mieście.
- Szkoda, a razem z Darią się tak napracowałyśmy.
- Trudno może następnym razem. - powiedziałam i jak najszybciej wyszłam. Po chwili czekałam już na autobus. Na moje szczęście przyjechał szybko bo nie mogłam wytrzymać już na tym przystanku, wszystkie wspomnienia wróciły i zaczynałam strasznie się bać. Szybko wsiadłam do autobusu i po paru minutach byłam na miejscu. Przed blokiem czekał na mnie Piotrek.
- Cześć. - powiedział z uśmiechem gdy do niego podeszłam.
- Hej. To co robimy?
- Możemy pójść na spacer do parku. Jest ładna pogoda.
- Ok. Mi pasuje.
***
Chodziliśmy
już z 10 minut. Śmialiśmy się i żartowaliśmy, aż wreszcie
znaleźliśmy wolną ławkę oddaloną od całego zgiełku.
- Powiesz
mi co się stało? - zapytał nagle.- Jak co się stało? Nic się nie stało. Dlaczego miałoby się coś stać. - powiedziałam jednym tchem co okazało się zdecydowanie za szybką odpowiedzią. Piotrek zrobił minę w stylu „Nic przede mną nie ukryjesz” i nie miałam wyjścia jak tylko mu wszystko opowiedzieć. Westchnęłam i powiedziałam mu o kuzynce Darii.
- Nie przejmuj się taką zołzą. Widocznie ci zazdrości.
- Czego ona może mi zazdrościć?
- Tego że masz wspaniałą rodzinę, przyjaciółkę, jesteś miła, masz poczucie humoru, piękny uśmiech, jesteś bardzo ładna. - zaczął wymieniać a ja się zrobiłam cała czerwona.
- Weź nie żartuj sobie ze mnie, ok?
- Ale ja nie żartuję. Jesteś naprawdę ładna. Masz piękne oczy, uśmiech. Na pewno masa chłopaków się za tobą ugania.
- I tu cię zaskoczę, że się nie ugania. Jestem sama jak palec.
- To nie możliwe.
- A jednak.
- Musisz mieć wokół siebie samych idiotów, skoro tego nie zauważyli. - powiedział i zrobiło się cicho. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się delikatnie. Spojrzałam w jego oczy. Przybliżył się do mnie. Odległość między nami zmniejszyła się do kilku centymetrów. I……… straciłam przytomność. Nie myślcie że sama z siebie. Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Zobaczyłam że jestem przywiązana do krzesła. Obok mnie siedział tak samo przywiązany jak ja i nieprzytomny Piotrek. Czułam przeszywający ból z tyłu głowy. Spojrzałam na Piotrka. Był mocno pobity, cały we krwi. Strasznie się bałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było żadnej drogi ucieczki. Poczułam że znowu robi mi się słabo i w tym samym momencie ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie wiedziałam co robić. Był to mężczyzna. Miał zasłoniętą twarz. Patrzył na mnie, po czym ściągnął kominiarkę i obleśnie się uśmiechnął. Po chwili go poznałam. To był ON! To on mnie wtedy zaatakował! Ale co on tutaj robił?! Przecież zabrała go policja! Zaczęłam się wyrywać. Nic to nie dało a tego psychola tylko rozśmieszyło. Byłam bezradna.
- No co ty, kotku? Nie wyrywaj się.
- Nie mów do mnie tak! - wrzasnęłam na całe gardło i poczułam ostry ból policzka.
- Cicho! - rozkazał wciąż trzymając podniesioną rękę. - Albo inaczej pogadamy.
- Czego ode mnie chcesz?
- Słuchaj, ten twój kochaś mi w czymś przeszkodził. Teraz za to zapłaci, a ja dokończę to co zacząłem ostatnio. - powiedział obleśnym głosem dotykając mojego policzka. Miałam ochotę zwymiotować. - W tej chwili mam coś do załatwienia, ale spokojnie niedługo do ciebie wrócę. - odwrócił się i wyszedł jakby nigdy nic. Odwróciłam się w stronę Piotrka. Wciąż był nieprzytomny. Rozejrzałam się czy na pewno nikt nie wejdzie i spróbowałam się do niego zbliżyć. Na szczęście mi się udało i nawet nie narobiłam hałasu. Przyjrzałam się mu i spróbowałam go obudzić. Po chwili mówienia mu do ucha wreszcie się przebudził. Rozejrzał się i zdezorientowany spojrzał na mnie.
- Co…? Gdzie my jesteśmy?
- Porwał nas ten facet który mnie wtedy zaatakował.
- Ale, jak… gdzie… kiedy?
- To nie ma znaczenia. Musimy się stąd jakoś wydostać. On chce… - zawahałam się, nie chciało mi przejść przez gardło to co wiedziałam że zrobi ze mną, a potem z Piotrem. - Zrobić nam krzywdę.
- Jest stąd jakieś wyjście? - zapytał rozglądając się.
- Tylko jedno. Główne drzwi.
- Tylko jak tam się dostaniemy? Jesteśmy przywiązani. - zaczęłam się rozglądać. Zauważyłam starą butelkę po winie na półce do leżakowania wina. Podsunęłam krzesło i sięgnęłam po butelkę. Na szczęście miałam ręce związane za nadgarstki i butelka była na najniższej półce i dałam radę ją wziąć. Lekko stuknęłam o półkę i stare szkło z którego zrobiona była butelka pękło. W ręce została mi szyjka i kawałek butelki. Podsunęłam się w stronę Piotrka. Delikatnie zaczęłam piłować linę która wiązała mu ręce. Bałam się że potnę mu mocno nadgarstki, ale jakoś udało się bez tego. Gdy miał już wolne ręce szybko odwiązał siebie i podszedł do mnie. Zaczął odwiązywać sznury, gdy usłyszeliśmy jakiś dźwięk za drzwiami. Szybko dokończył czynność i stanęliśmy koło drzwi tak żeby po ich otwarciu nas zasłoniły. Do pomieszczenia wszedł ten oblech i w tym samym momencie dostał prawego prostego w gębę i kopniaka w brzuch aż się skulił od Piotrka. Od razu wybiegliśmy z tego domu. Okazało się że jesteśmy na jakimś pustkowiu.
- Musiał nas wywieźć za miasto. - stwierdził Piotrek. - Chodź, schowamy się na razie w tamtym lesie. - pokazał ręką pobliski las i pociągnął mnie w jego stronę. Schowaliśmy się w zaroślach i zobaczyłam tego faceta wychodzącego z domu. Był wściekły, nerwowo rozglądał się wokoło. Skierował się w naszą stronę.
- Chodź. - szepnął mi na ucho Piotr i zaczęliśmy iść w głąb lasu. Po paru minutach zauważyłam że las się przerzedza, a za nim kawałek dalej jest jakaś wieś. Przyśpieszyliśmy kroku. Doszliśmy do pierwszego domu i zaczęliśmy walić w drzwi. Po chwili otworzył nam zdezorientowany starszy mężczyzna.
- O co chodzi?
- Proszę niech nas pan wpuści. Goni nas ktoś.
- Co? Yyy. Proszę wchodźcie. - szybko weszliśmy do małego domku i stanęliśmy w salonie. - Co się stało?
- Mogę zadzwonić na policję? - zapytał Piotr.
- Yyy. Tak oczywiście. Telefon jest w kuchni. - odpowiedział od razu. - Mogę wiedzieć co się stało? - zapytał po chwili mnie.
- Jakiś mężczyzna zaatakował mnie parę dni temu. Na szczęście mój przyjaciel pojawił się wystarczająco szybko. Faceta zabrała policja. Dzisiaj byliśmy z Piotrem w parku. Ten mężczyzna co wtedy mnie zaatakował ogłuszył nas i porwał. Udało nam się uciec ale nas gonił, nie wiem co teraz będzie. - opowiedziałam ledwo wytrzymując by się nie rozpłakać.
- To straszne. Może was odwiozę do Wrocławia? Tam będziecie bezpieczniejsi.
- Na prawdę mógłby pan?
- Oczywiście. - powiedziałam o tym Piotrkowi i stwierdziliśmy że to dobry pomysł. Piotr ponownie zadzwonił na policję i powiedział że jedziemy do Wrocławia. Szybko się zebraliśmy i wyruszyliśmy. Po około godzinie byliśmy na miejscu. Podziękowaliśmy i udaliśmy się na policję. Do późnego wieczora zeznawaliśmy itd. A potem poszliśmy do Piotrka. Okazało się że jego brat z dziewczyną pojechali pod namioty na dwa dni. Usiedliśmy w kuchni z herbatą. I zaczęliśmy o tym wszystkim rozmawiać.
- Boję się wracać do domu. - wyznałam.
- Możesz zostać tutaj. Będziesz spała w moim pokoju, a ja na kanapie w salonie.
- Nie chcę robić kłopotu itd.
- Nie robisz.
- Nie wyśpisz się na kanapie.
- Żartujesz? Przez 3 lata spałem na niej dopóki Tomek nie kupił tego mieszkania. Jest naprawdę wygodna.
- To ja powinnam spać na kanapie jak już.
- O nie, nie. - wstał i poszedł do jednego z pokoi. - Masz. - rzucił mi jakieś ubranie. Okazało się że to bluzka i spodnie od piżamy w dodatku w kotki. - Mam nadzieję że nie przeszkadzają ci kotki? - uśmiechnął się. - To piżama Danieli, dziewczyny mojego brata. Jest nie używana, dostała ją od swojej młodszej siostrzyczki pod choinkę. To nie jej styl dlatego jej nie nosiła. - wytłumaczył z coraz większym uśmiechem na twarzy. - Tam jest łazienka. - pokazał ręką. - Ja ci przygotuję pokój.
- No dobra. - westchnęłam, ale już po chwili się zaczęłam śmiać gdy Piotrek złapał mnie za boki i zaczął łaskotać.
- I tak ma być. - powiedział zadowolony.
- To idę. - uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki. Po 15 minutach wyszłam ubrana w piżamę w kotki. Poszłam do pokoju, który z pewnością był Piotrka. W środku zastałam właśnie jego stojącego przy oknie.
- Pasuje idealnie. - zaśmiał się gdy mnie spostrzegł, a ja mu zawtórowałam.
- Taa. - uśmiechnęłam się i ziewnęłam.
- O! Widzę że zmęczona. To się kładź. Ja pójdę wziąć prysznic.
- Ok. - powiedziałam i znikłam pod kołdrą. Po krótkiej chwili zasnęłam. Niestety ten błogi stan nie trwał długo. Znowu miałam koszmar z TYM facetem. Musiałam się nieźle wydzierać bo do pokoju wbiegł Piotrek i zaczął mnie uspokajać.
- Już… ciii…To tylko sen.
- P…proszę…nie zostawiaj mnie. - wychlipałam w jego koszulę mocno go przytulając.
- Dobrze. Posiedzę na fotelu, aż zaśniesz.
- Nie! Nie, proszę nie zostawiaj mnie! Możesz położyć się ze mną?
- Yyy. Tak, jeśli ci to nie przeszkadza.
- Nie. Proszę tylko bądź blisko mnie. - Piotrek położył się koło mnie, ja się w niego wtuliłam co on odwzajemnił. Po chwili oboje zasnęliśmy.
***
- Co
tu się dzieje! - usłyszałam nagle. Zerwałam się, Piotr także.
Zobaczyłam niewysokiego młodego mężczyznę. Był cały czerwony
na twarzy. Obok niego stała kobieta mojego wzrostu z zawstydzoną
miną.- O Tomek! Już wróciliście? - powiedział zakłopotany Piotrek.
Boooszeee . Rewelka . Kobietoo rządzisz. ♥
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejną część !!!
POZDRAWIAM :**
Dziękuję :D I cieszę się że dodałaś koma ;) To dla mnie ważne. Sory że ci tak nudziłam :D
UsuńJacksonka xD
Okey , nie ma sprawy . :*
UsuńNA prawdę jest MEGA .
BUUZIOOOLE
MichaŚ <33
Ciekawe opowiadanie, mam nadzieję, że w miarę szybko doczekamy się następnej części.
OdpowiedzUsuńEvelin
Bardzo się cieszę że się podoba :) Postaram się popracować nad tym opowiadaniem :)
UsuńJacksonka xD