One more chance cz.5

Króciutkie no ale nie miałam zbyt dużo czasu niestety. Dodaję specjalnie na prośbę Patrycji i Oli♥. Zapraszam do czytania.

Stałam wtulona w pierś Michaela, a on trzymał brodę na mojej głowie. Było, baaardzo późno i Mike miał wracać do domu, ale nie mogliśmy się rozstać. Staliśmy w drzwiach. Chłodne powietrze wpadało przez nie do domu. Przytuliłam go jeszcze mocniej i on również to zrobił.
- Jutro się spotkamy. - powiedział próbując polepszyć mi i sobie humor.
- No wiem. - powiedziałam niezadowolona.
- Wiesz że muszę już iść. - stwierdził.
- No wiem. - powtórzyłam się.
- A puścisz mnie? - roześmiał się.
- Nie e e e przez dwa e e. (ulubione powiedzonko nauczycielki polskiego z gimnazjum autorki:)) - powiedziałam i wybuchliśmy śmiechem. - Może jednak zostań? Dom jest duży, znajdzie się dla ciebie pokój, a jest już późno. Nie chcę żebyś jeździł po nocy.
- Nie chcę robić problemu.
- Nie robisz. To jak?
- No dobra. - powiedział i się uśmiechnął. Zamknęłam drzwi i zaprowadziłam Mike'a do pokoju gościnnego na parterze. Pościeliłam mu łóżko i się z nim pożegnałam. Poszłam do siebie do pokoju i się położyłam nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.

***

- Angie!!! - usłyszałam wrzask przy swoim uchu, aż miałam wrażenie że tracę słuch.
- Co się dzieje?! - krzyknęłam zrywając się z łóżka i przy okazji z niego spadając. Przetarłam oczy i zobaczyłam Cassie śmiejącą się wniebogłosy. - Nie śmiej się tylko mi pomóż wstać. - powiedziałam oschle. Cassie wciąż się śmiejąc podała mi rękę i pomogła wstać. Gdy już stałam na nogach wzięła głęboki wdech i się uspokoiła. - Co chciałaś?
- Żebyś wreszcie wstała. Jest za piętnaście 12.
- Która?! - wydarłam się i zaczęłam biegać po całym pokoju w poszukiwaniu ubrań. Wciągu 10 minut wzięłam prysznic, ubrałam się, uczesałam i umalowałam. Zbiegłam na dół. Jane i Johna już nie było, w sumie nic dziwnego zważając na godzinę. Cassie siedziała w oranżerii i czytała jakąś książkę. Niepewnie podeszłam do drzwi pokoju gościnnego.
- „Na pewno już go tam nie ma.”- pomyślałam i nacisnęłam klamkę. Wsadziłam głowę przez uchylone drzwi i się rozejrzałam. I co zobaczyłam? Spokojnie śpiącego Mike'a! Uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do łóżka.
- Mike. - zaczęłam go budzić. - Wstawaj śpiochu. Już późno. - niestety nic to nie dawało, Michael nadal spał w najlepsze. Po chwili przypomniałam sobie jak mi o czymś opowiadał i to wykorzystałam. - Mike, napalone fanki tu są! - krzyknęłam a on od razu podskoczył.
- Co?! Gdzie?! Nie! Ratunku! - krzyknął, a ja wybuchłam śmiechem. Dopiero po chwili oprzytomniał i zrozumiał całą sytuację. Zrobił obrażoną minę i usiadł na łóżku.
- No co ty? - uśmiechnęłam się, usiadłam koło niego i go szturchnęłam łokciem w bok.
- Mało co zawału nie dostałem! - oburzył się. - Już chciałem prosić o litość! - powiedział a ja znów wybuchłam śmiechem, ale takim że wylądowałam na podłodze tak mocno się śmiejąc że ledwo łapałam dech. - To nie jest śmieszne!
- Je…hahaha…Jest…hahaha…śmie…śmieszne! - z trudem wydusiłam z siebie przez śmiech.
- Uważaj, bo pożałujesz. - pogroził mi palcem. Opanowałam się i znów usiadłam na wcześniejszym miejscu.
- A co ty mi możesz zrobić? - zapytałam pogardliwie.
- Jeszcze się przekonasz. - powiedział i … zaczął mnie łaskotać. Leżałam na łóżku, a on stał nade mną i nie dawał mi nawet chwili odpoczynku. Mało co nie pękłam ze śmiechu.
- Pro… hahah…proszę…hahah…prze…hahaha…przestań! - wciąż mnie łaskotał. - Ja… już… nie…mo…mogę!
- Będziesz grzeczna? - zapytał przestając mnie łaskotać. Zastanowiłam się.
- Nie.
- No to… - zaczął mnie znów łaskotać.
- Do… hahah… dobrze!…hahah… Będę już…hahah… grzeczna!
- Na pewno?
- Na…
- Angie co się dzie…je? - usłyszałam nagle. Mike przestał mnie łaskotać i oboje się odwróciliśmy. W drzwiach stała Cassie z zdezorientowaną miną. No cóż. Po pierwsze we własnym domu zobaczyła Michaela Jacksona (wcześniej nie wiedziała że on tu jest bo nie było jej w domu). Po drugie sytuacja w jakiej nas zastała mogła być odebrana dwuznacznie. W końcu leżałam na łóżku, Mike nie dość że się nade mną nachylał to jeszcze przytrzymywał mnie siedząc na moich nogach.
- Eeee… - wstałam z łóżka a za mną stanął Mike. - Cassie, poznaj Michaela. Michael, poznaj Cassie. - powiedziałam wskazując ręką raz na jedno raz na drugie.
- Miło mi. - powiedział Mike i wyciągnął rękę w stronę Cassie. Ona odruchowo podała mu swoją.
- Yyyy… Czy wy… To znaczy…Czy on…Czy ty… - zaczęła się plątać.
- Nie Cassie. Jesteśmy przyjaciółmi.
- To znaczy że to prawda? To przez niego przez trzy…
- Cassie to już przeszłość. – przerwałam jej. - Wybaczyłam mu wszystko i zakończyliśmy tamtą sprawę.
- To dobrze. Chyba… yyy… To ja może już pójdę. - powiedziała i jak najszybciej wyszła z pokoju. Gdy tylko drzwi się zamknęły usiedliśmy na łóżku. Po chwili Mike zaczął się śmiać, a ja mu zawtórowałam. Gdy przestaliśmy Michael stwierdził że wypadałoby żeby zadzwonił do domu i powiedział że nic mu nie jest i że na noc został tutaj. Zaprowadziłam go do telefonu i poszłam przygotować śniadaniobiad. Akurat gdy skończyłam Michael wszedł do kuchni. Usiadł na stołku koło wyspy.
- I jak? - zapytałam.
- Nie najlepiej. - powiedział smutny.
- Co się stało? - przestałam szykować wszystko i odwróciłam się w jego stronę.
- Joseph odebrał. Mama na szczęście nie denerwowała się bardzo, ale za to dostałem OPR od niego. Zaczął się drzeć że co ja sobie myślę, że mogę wychodzić kiedy chcę i na jak długo chcę? No i oczywiście powiedział że nie było mnie na BAAARDZO ważnej próbie i że za to mu zapłacę jeśli na następnej nie będę. - powiedział smutno i oparł głowę o blat.
- Boże… To moja wina. Tak cię strasznie przepraszam. - Michael od razu podniósł głowę.
- Co ty za głupoty opowiadasz? To Joseph się wszystkiego czepia. Gdybym tam był też by coś mu nie pasowało. To nie jest twoja wina.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale.
- To czemu jesteś smutny?
- Bo nie mam na to już siły. Na jego wrzaski o nic. Na to że nie mogę decydować o sobie. Wiesz co się działo jak wydałem „Thrillera”? Za nim zaczął przynosić dochód to myślałem że mnie zabije. Na „Off The Wall” też ledwo co go namówiłem.
- To czemu wciąż z nimi mieszkasz? Mógłbyś kupić sobie jakiś dom i się od niego uwolnić.
- A co z moim rodzeństwem? Nie mogę ich tak zostawić. Chociaż już nie raz myślałem o wyprowadzce.
- No tak. - posmutniałam.
- Dobra. Koniec myślenia o tym. Widzę że zrobiłaś śniadanie. - powiedział z uśmiechem.
- Śniadaniobiad. - poprawiłam go. Zaśmiał się. Ja się lekko uśmiechnęłam.
- To co siadamy? Bo umieram z głodu.
- No skoro tak, to siadamy. - zabrałam ostatnie potrzebne rzeczy i usiedliśmy w jadalni. Po zjedzonym śniadaniobiedzie Mike niechętnie stwierdził że jednak musi wracać do domu. Długo się żegnaliśmy i Mike pojechał. Wróciła do swojego pokoju gdzie zastałam Cassie siedzącą wygodnie na moim łóżku.
- To teraz młoda damo sobie porozmawiamy. - powiedziała groźnie.

Komentarze

  1. No nareszcie nowaaa!!!!
    Uhuhuhu.. Ale się uśmiałam na tym fragmencie o fankach xD
    Serio.
    I oczywiście mega koniec. Boże...jak to musiało wyglądać jak Michael siedział Angie na nogach i ją trzymał... xD
    Hahahah :D
    Notka mega.. Tylko jest jedno do czego mogłabym się przyczepić.. Takie małe coś. Ale w sumie dość ważne.. DLACZEGO TAK KRÓTKO?! ;____; Nie mam teraz co czytać -.-

    Emaa ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaardzo cię przepraszam ale nie dałam rady dłuższej z braku czasu. Postaram się przed świętami lub na święta dodać następną :D
      Jacksonka xD

      Usuń
  2. Mike, napalone fanki tu są! - krzyknęłam a on od razu podskoczył.
    - Co?! Gdzie?! Nie! Ratunku! - krzyknął, a ja wybuchłam śmiechem. Dopiero po chwili oprzytomniał i zrozumiał całą sytuację. Zrobił obrażoną minę i usiadł na łóżku.
    - No co ty? - uśmiechnęłam się, usiadłam koło niego i go szturchnęłam łokciem w bok.
    - Mało co zawału nie dostałem! - oburzył się. - Moja ulubiona część tego rozdziału :D
    Bardzo fajne, ale krótkie ;cc
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że ci się podoba :D Postaram się jak najszybciej dodać następną.
      Jacksonka xD

      Usuń
  3. Extra, extra, extra! Uśmiałam się przy momencie z fankami.
    CZekam na nn.
    Pozdram. Martuś!

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że wszystkich roześmiała scena z fankami :) Mnie też :D Świetny rozdział. ^^ Dziękuję za dedykację :*

    Zapraszam do mnie (nowa): www.michaelandi.blog.pl

    Pozdrawiam P.J

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega, aż sama poczułam łaskotanie, tyle że W brzuchu. Dalej nie piszę, tylko zabieram się za następną notkę.
    Evelin

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz