Odpowiedź na pytanie Patrycji P.J z 30.11.13r "Czy doznałam wyśmiewania z powodu tego, że lubię Michaela,słucham jego muzyki?"
Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki, że zadałaś te pytania. Ale już przechodzę do sedna.
Czy doznałam wyśmiewania z powodu Michaela? Tak. I to nie jednokrotnie.
Otóż gdy tak na serio zaczęłam się interesować Michaelem byłam w pierwszej klasie gimnazjum. Wtedy mało osób wiedziało o tym że jestem jego fanką. Pamiętam że powiedziałam swojej bliskiej koleżance dopiero na początku drugiej klasy. Dlaczego? Sama nie wiem. Może bałam się jej reakcji? A może po prostu nie czułam takiej potrzeby? W każdym bądź razie w mojej klasie większość koleżanek dowiadywała się dopiero w drugiej klasie i zwykle reakcja była taka: "Aha" i koniec tematu. Potem pamiętam że na wakacjach po drugiej klasie gimnazjum zarobiłam sobie trochę pieniędzy pomagając rodzicom i pod ich koniec zdecydowałam się kupić sobie torbę i piórnik z podobizną Michaela. Na początku nowego roku szkolnego nosiłam tylko piórnik, ale on nie rzucał się w oczy. Z trzy miesiące później zdecydowałam się na noszenie również torby. I wtedy się zaczęło. Reszta osób, czyli ponad 20-stka chłopaków i parę dziewczyn z mojej klasy dowiedziało się że jestem fanką Michaela Jacksona. I wszystko byłoby w porządku, gdybym nie miała w klasie takich dwóch, za przeproszeniem, skończonych idiotów którzy stwierdzili że będą mieli ze mnie polewkę, a co gorsza potem przyłączyła się do nich praktycznie cała klasa. Wiecznie mi dokuczali głupimi i sarkastycznymi odzywkami typu : "A wiesz że Michael Jackson nie żyje?" albo "To on był biały czy czarny?". I naprawdę przeżyłabym to, byłoby mi strasznie przykro, ale dałabym radę gdyby nie to że to nie był koniec. Potem zaczęły się chore rymowanki, pioseneczki, w których mówili o tym że Michael jest pedofilem, zboczeńcem. Robili sobie z takich rzeczy świetna zabawę. Używali na Michaela najgorszych określeń jakie mogły im tylko przyjść do głowy. Mówili takie okropieństwa nawet w czasie lekcji, najczęściej religii, bo katechetka słabo sobie z nimi radziła. Kiedyś poruszyli temat właśnie na religii tego że Michael "się wybielał". Oczywiście wkurzyłam się strasznie i zaczęłam mówić że nigdy tego nie robił że chorował na vitiligo, oczywiście jak grochem o ścianę. Nie udało im się w tym temacie to zaczęli wymyślać jakieś bzdury na inne tematy o Michaelu (jeśli dobrze pamiętam to chyba coś o Neverlandzie, nie pamiętam czego dokładnie to dotyczyło, ale była to jakaś bzdurna plotka). Na szczęście katechetka coś kiedyś czytała o MJ'u i powiedziała że miał straszne dzieciństwo czy coś takiego i ja pociągnęłam temat że Michael nie miał praktycznie w ogóle dzieciństwa itd. ale oczywiście oni odwrócili to przeciwko mnie i zaczęli gadać kolejne bzdury. Męczyłam się z nimi w dzień w dzień aż do końca roku szkolnego. Oczywiście nie wystarczyło im to i przed samym końcem na balu trzecich klas włączyli z dedykacją dla mnie Thrillera. Może bym się cieszyła, ale w innych okolicznościach, gdyby zrobił to ktoś inny i z dobrą intencją. Oni to zrobili niby w dobrej woli, ale wszystko było mówione i robione sarkastycznie. Potem praktycznie siłą razem z moimi koleżankami wyciągnęli mnie na parkiet i niby ze mną tańczyli. Nawet pomyślałam że może serio zrobili to dla mnie z dobrej woli, ale się myliłam. Następnego dnia w szkole każdy wiedział że jestem fanką Michaela i każdy, a w szczególności jedna z klas, mnie "wytykał". Tak na prawdę niby nic nie robili, ale ja widziałam że coś jest nie tak. Wchodząc do szkoły i mijając np. TĄ klasę słyszałam że nagle bez jakiegoś powodu zaczynają się śmiać patrząc na minie i to wszyscy nie tylko parę osób. Wręcz się we mnie wgapiali. Słyszałam jakieś głupie komentarze albo że mówią do siebie "To ta". Czułam się okropnie. Nie miałam najmniejszej ochoty chodzić do szkoły już przez tych dwóch i często próbowałam zostać jakoś w domu żeby tylko ich nie widzieć, a gdy zaczęła cała szkoła to gdy wracałam do domu szłam do pokoju i płakałam z bezsilności. Gdy się uwolniłam od całej tej zgrai byłam (i jestem) najszczęśliwsza na całym świecie. Jeszcze jakiś czas po rozpoczęciu wakacji dodawali głupie komentarze na moim facebook'u, ale z tym też dali sobie spokój z czasem. Teraz jestem wolna.
No i to jest moja historia. Trochę się rozpisałam, ale to przez emocje. Czekam na następne pytania.
Czy doznałam wyśmiewania z powodu Michaela? Tak. I to nie jednokrotnie.
Otóż gdy tak na serio zaczęłam się interesować Michaelem byłam w pierwszej klasie gimnazjum. Wtedy mało osób wiedziało o tym że jestem jego fanką. Pamiętam że powiedziałam swojej bliskiej koleżance dopiero na początku drugiej klasy. Dlaczego? Sama nie wiem. Może bałam się jej reakcji? A może po prostu nie czułam takiej potrzeby? W każdym bądź razie w mojej klasie większość koleżanek dowiadywała się dopiero w drugiej klasie i zwykle reakcja była taka: "Aha" i koniec tematu. Potem pamiętam że na wakacjach po drugiej klasie gimnazjum zarobiłam sobie trochę pieniędzy pomagając rodzicom i pod ich koniec zdecydowałam się kupić sobie torbę i piórnik z podobizną Michaela. Na początku nowego roku szkolnego nosiłam tylko piórnik, ale on nie rzucał się w oczy. Z trzy miesiące później zdecydowałam się na noszenie również torby. I wtedy się zaczęło. Reszta osób, czyli ponad 20-stka chłopaków i parę dziewczyn z mojej klasy dowiedziało się że jestem fanką Michaela Jacksona. I wszystko byłoby w porządku, gdybym nie miała w klasie takich dwóch, za przeproszeniem, skończonych idiotów którzy stwierdzili że będą mieli ze mnie polewkę, a co gorsza potem przyłączyła się do nich praktycznie cała klasa. Wiecznie mi dokuczali głupimi i sarkastycznymi odzywkami typu : "A wiesz że Michael Jackson nie żyje?" albo "To on był biały czy czarny?". I naprawdę przeżyłabym to, byłoby mi strasznie przykro, ale dałabym radę gdyby nie to że to nie był koniec. Potem zaczęły się chore rymowanki, pioseneczki, w których mówili o tym że Michael jest pedofilem, zboczeńcem. Robili sobie z takich rzeczy świetna zabawę. Używali na Michaela najgorszych określeń jakie mogły im tylko przyjść do głowy. Mówili takie okropieństwa nawet w czasie lekcji, najczęściej religii, bo katechetka słabo sobie z nimi radziła. Kiedyś poruszyli temat właśnie na religii tego że Michael "się wybielał". Oczywiście wkurzyłam się strasznie i zaczęłam mówić że nigdy tego nie robił że chorował na vitiligo, oczywiście jak grochem o ścianę. Nie udało im się w tym temacie to zaczęli wymyślać jakieś bzdury na inne tematy o Michaelu (jeśli dobrze pamiętam to chyba coś o Neverlandzie, nie pamiętam czego dokładnie to dotyczyło, ale była to jakaś bzdurna plotka). Na szczęście katechetka coś kiedyś czytała o MJ'u i powiedziała że miał straszne dzieciństwo czy coś takiego i ja pociągnęłam temat że Michael nie miał praktycznie w ogóle dzieciństwa itd. ale oczywiście oni odwrócili to przeciwko mnie i zaczęli gadać kolejne bzdury. Męczyłam się z nimi w dzień w dzień aż do końca roku szkolnego. Oczywiście nie wystarczyło im to i przed samym końcem na balu trzecich klas włączyli z dedykacją dla mnie Thrillera. Może bym się cieszyła, ale w innych okolicznościach, gdyby zrobił to ktoś inny i z dobrą intencją. Oni to zrobili niby w dobrej woli, ale wszystko było mówione i robione sarkastycznie. Potem praktycznie siłą razem z moimi koleżankami wyciągnęli mnie na parkiet i niby ze mną tańczyli. Nawet pomyślałam że może serio zrobili to dla mnie z dobrej woli, ale się myliłam. Następnego dnia w szkole każdy wiedział że jestem fanką Michaela i każdy, a w szczególności jedna z klas, mnie "wytykał". Tak na prawdę niby nic nie robili, ale ja widziałam że coś jest nie tak. Wchodząc do szkoły i mijając np. TĄ klasę słyszałam że nagle bez jakiegoś powodu zaczynają się śmiać patrząc na minie i to wszyscy nie tylko parę osób. Wręcz się we mnie wgapiali. Słyszałam jakieś głupie komentarze albo że mówią do siebie "To ta". Czułam się okropnie. Nie miałam najmniejszej ochoty chodzić do szkoły już przez tych dwóch i często próbowałam zostać jakoś w domu żeby tylko ich nie widzieć, a gdy zaczęła cała szkoła to gdy wracałam do domu szłam do pokoju i płakałam z bezsilności. Gdy się uwolniłam od całej tej zgrai byłam (i jestem) najszczęśliwsza na całym świecie. Jeszcze jakiś czas po rozpoczęciu wakacji dodawali głupie komentarze na moim facebook'u, ale z tym też dali sobie spokój z czasem. Teraz jestem wolna.
No i to jest moja historia. Trochę się rozpisałam, ale to przez emocje. Czekam na następne pytania.
Michael zawsze miał swoich fanów, ale zawsze miał też wrogów... Nie tylko Ty przeżyłaś coś takiego i powiem Ci, że wiem to z własnego doświadczenia. Jednak nie można się w takich chwilach poddawać, bo Mike jest tego warty!
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa. Ja czułam się w tedy okropnie, ale nigdy nie pomyślałam o tym żeby przestać być fanką MJ'a. Uważam że pewnie nie jednokrotnie trafię na takie osoby, ale to nie powód by robić coś przeciwko sobie szczególnie że Mike jest dla mnie bardzo ważny.
UsuńOh, jak ja sobie przypomnę te czasy kiedy chłopaki z mojej byłej klasy w gimnazjum również mówili różne rzeczy, ale stwierdziłam że nie będę zwracała na to uwagi bo to i tak nic nie da. Ale postanowiłam, że będę robić im na złość, tak na złość Michaelem i poskutkowało, dali mi spokój i nawet przeprosili.
OdpowiedzUsuńU mnie to nic nie dawało. Wszystko odwracali przeciwko mnie. No i mieli poparcie wśród całej klasy. ja byłam sama.
UsuńPrzykro mi:( ja prawie od razu powiedziałam że jestem jego fanką a na korytarzu w szkole bez oporów puszczałam jego piosenki na głos gdy nie miałam słuchawek tylko kilka osób z przeciwnej klasy miała coś do tego że słucham muzyki na głos ale moja klasa zachowywała się spoko dwie z moich koleżanek też okazały się fankami a gdy ktoś mówił o jakiejś plotce o Michael np. 'Paula wiesz że Michael miał rekord ginessa w ilości operacji plastycznych' mówiłam że to nie prawda i jak jest. I dochodziło do nich.Mój kolega nawet zrobił Moonwalk którego nauczył się na tańcach.Jedyne docinki były 'Paula przestań mówić o tym Jacksonie'Bo gdy już zaczynałam o nim opwiadać jaki jest cudowny nie mogłam przestać :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :) Też bym tak chciała wtedy mieć ;)
Usuń