One more chance cz.4

Trochę krótkie miałam wstawić jak będzie dłuższe, ale nie mogłam się już powstrzymać. Mam nadzieję że jednak się spodoba.

Tydzień później.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - powiedziała z uśmiechem Jane ubierając buty.
- Naprawdę? Jaką? - zapytałam od razu podekscytowana.
- Jak ci powiem to nie będzie niespodzianki, prawda? - uśmiechnęła się.
- Yhm. - w odróżnieniu od niej skrzywiłam się.
- No, właśnie. No to bądź gotowa na 14. Możesz się ubrać w tą niebieską sukienkę, którą kupiłaś razem z Cassie.
- Ok. - powiedziałam i dałam Jane całusa w policzek, bo właśnie wychodziła do pracy.
- No to widzimy się o 14, pa! - krzyknęła wsiadając do samochodu.
- Pa! - odkrzyknęłam stojąc w drzwiach. Bardzo mnie interesowało co Jane wymyśliła. Wróciłam do domu i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i usłyszałam zbiegającą po schodach Cassie.
- Już pojechała? - wychyliła się zaglądając do salonu.
- Taa. - powiedziałam czytając książkę którą przywiozłam sobie z Polski.
- Na pewno nie masz nic przeciwko żebym pojechała? - zamknęłam książkę i odwróciłam się w jej stronę.
- Ile razy mam ci to powtarzać? Nie, nie mam nic przeciwko.
- Ale na pewno?
- Uciekaj bo zaraz nie będziesz miała jak.
- Dlaczego?
- Bo cię uduszę! Uciekaj. - uśmiechnęłam się.
- Stokrotne dzięki. - odwzajemniła uśmiech i już jej nie było. Cassie od trzech dni spotykała się z niejakim Martinem. Znali się od ok dwóch tygodni, chodzili na randki od tygodnia, ale Cassie była w nim chyba naprawdę zakochana. Dzięki temu że oni codziennie się widywali to i ja z Michaelem widywałam się codziennie. Oczywiście czasem to był cały dzień, czasem dwie godzinki, ale zawsze to coś. Staliśmy się prawdziwymi przyjaciółmi. Może to dziwne, bo znaliśmy się tydzień, ale czuliśmy jakbyśmy znali się od urodzenia. Nigdy nie kończyły nam się tematy, lubiliśmy te same rzeczy i wiecznie pokładaliśmy się ze śmiechu. Nie mieliśmy nigdy siebie dość. Gdy tylko Cassie wyszła ja złapałam za telefon.
- Halo?
- Hej Mike, co tam u ciebie?
- A cześć. Wszystko w porządku. Właśnie jadłem arbuza, a tak na marginesie jest pyyyyszny.
- Mógł byś się nade mną nie znęcać? Dobrze wiesz że to jest jeden z moich ulubionych owoców odkąd dałeś mi go spróbować.
- Wiem. - powiedział zadowolony z siebie.
- To z czego się cieszysz? - zapytałam lekko zirytowana.
- Bo udało mi się cię zdenerwować, a ty jesteś taka…hm…śmieszna jak się denerwujesz.
- Bo zaraz się obrażę. - zagroziłam mu na żarty i zaczęłam się śmiać. - Dobra o w życiu nie dojdę do sedna sprawy. Masz chwilę dzisiaj?
- Dla ciebie zawsze.
- No to świetnie. Gdzie i kiedy się widzimy?
- No to może… W tym parku w którym byliśmy trzy dni temu? Jest tam spokojnie i cicho.
- Mi pasuje. No to co, dasz radę za godzinę?
- Hm… A może za półtora? Muszę jeszcze coś załatwić.
- Ok. No to do zobaczenia.
- Do zobaczenia.

***
Siedziałam na ławce w parku koło niewielkiego jeziorka osłoniętego masą drzew. W tym miejscu siedzieliśmy z Michaelem ostatnim razem. Park był mało uczęszczany, widziałam tu góra dwie osoby, oczywiście oprócz mnie i Mike'a, a koło jeziorka nikt nigdy nie przechodził. Mikey mówił że kiedyś nawet chcieli wyciąć stąd drzewa i wybudować jakiś wieżowiec ale okazało się że jest tu jakiś zagrożony gatunek zwierząt i nie mogli tego zrobić. Przyglądałam się pływającej na jeziorku kaczce. Robiła kółka na wodzie szukając jedzenia chociaż wyjadła już wszystko co mogła. Zaczęłam się zastanawiać czy ja też robię takie „kółka” w poszukiwaniu szczęścia i własnej drogi.
- BUUU! - usłyszałam nagle przy swoim uchu i wystraszyłam się tak mocno że prawie spadłam z ławki.
- Zwariowałeś? - zapytałam gdy z powrotem usadowiłam się porządnie na ławce a obok mnie usiadł Mike, prawie pękający ze śmiechu. Serce wciąż biło mi jak szalone. - Chcesz mnie mieć na sumieniu? Mało co zawału nie dostałam. I przestań się już tarzać ze śmiechu. W tym nie ma nic śmiesznego. - oburzyłam się.
- A…ale…j…ja…nie…nie mogę… - wydusił z siebie przez śmiech.
- Fajnie było mnie nastraszyć, co?
- Hahaha…jakbyś widziała swoją minę… też byś się śmiała… - powiedział na co odpowiedziałam mu taką miną że momentalnie przestał się śmiać. - No nie obrażaj się na mnie. Ja tylko chciałem troszkę cię nastraszyć dla zabawy. - powiedział ze swoją słodką minką.
- I mieć mnie z głowy gdy dostanę zawału?
- No co ty? Nie przeżyłbym bez ciebie! Bez mojej kochanej przyjaciółki. - powiedział z szerokim uśmiechem i mnie przytulił. No cóż, wiedział że od razu mi wszystkie złości przejdą gdy mnie przytuli. Bardzo dobrze mnie znał.
- No dobra. - powiedziałam. - Przyjmuje przeprosiny. A co tam u ciebie?
- W porządku. Mam…sporo pracy w sklepie brata.
- Nie przeszkadzam ci?
- Nie no, co ty? Ty mi życie ratujesz. Ale i tak o 13 muszę być z powrotem.
- Czyli mamy tylko niecałe 4 godzinki?
- No niestety. To co robimy?
- Nie wiem. Wymyśl coś.
- No tak zawsze wszystko na mojej głowie. - powiedział teatralnym tonem.
- Bo ty jesteś taki pomysłowy. - zrobiłam słodkie oczka.
- Niech ci będzie. To może opowiesz mi coś jeszcze o Polsce? To musi być piękny kraj.
- I jest. Mówiłam ci już jak wygląda okolica mojego domu. Ale na przykład moja babcia mieszka nad jeziorem, mówię ci tam to dopiero jest ładnie. Ogólnie jestem śpiochem, ale gdy u niej jestem specjalnie wstaję przed wschodem słońca, idę na kładkę i siedzę tam dopóki słońce całkiem nie wzejdzie. Mogę tak patrzeć bez przerwy. Słońce wygląda jakby wypływało z wody i tak pięknie oświetla jezioro i pobliski las. Tego nie da się opisać słowami.
- Wow. Chciałbym kiedyś to zobaczyć.
- Pokaże ci kiedyś. Obiecuje.
***
Ubrana w sukienkę i kremowe szpilki czekałam na Jane. Równo z wybiciem godziny 14, usłyszałam otwierające się drzwi. Wyszłam na korytarz i zobaczyłam Jane objuczoną torbami.
- O jesteś gotowa. Świetnie.
- Daj pomogę ci.
- Nie, nie trzeba. - powiedziała i rzuciła torby w kąt – To nic ważnego. Stare papiery. Możemy już iść. Chodź.
Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy. Przez pierwsze minuty żadna z nas się nie odzywała. Po chwili Jane wyrwała mnie z zamyślenia.
- Nad czym tak rozmyślasz, hm?
- Nad tym co dla mnie wymyśliłaś.
- No to zaraz się dowiesz. - powiedziała i zatrzymała samochód obok jakiegoś dużego budynku. - Jesteśmy na miejscu.
Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do budynku. Po chwili kręcenia się po korytarzach weszłyśmy do pomieszczenia w którym były cztery pary drzwi każde na innej ścianie. Jane otworzyła jedne z nich.
- Tu między innymi pracuje. - powiedziała i przepuściła mnie w drzwiach. Okazało się że jest to… studio nagraniowe. Przy konsoli siedziało dwóch mężczyzn, jeden szczupły z blond włosami, a rugi wręcz przeciwnie. Gdy weszłyśmy odwrócili się. Oboje uśmiechnęli się gdy zobaczyli Jane.
- Mrs. Jane. Jak miło panią widzieć. - powiedział ten grubszy.
-   Dzień dobry. Niech pan pozna moją siostrzenicę Angelikę. Angeliko to pan Quincy Jones.
- Dzień dobry. Miło mi panią poznać.
- Witam. Mi również.
- A to jest Tom nasz dźwiękowiec.
- Miło mi.
- Mi również.
- Smelly chodź poznasz kogoś. - powiedział do mikrofonu żeby osoba która właśnie nagrywała mogła go usłyszeć. Za szybą nie było nic widać bo była przesłonięta jakimiś żaluzjami. Po chwili ktoś zaczął wychodzić.
- O co chodzi Q? - usłyszałam i stanęłam jak wryta.
- Poznaj Angelikę. To siostrzenica Mrs. Jane. - Michael szybko odwrócił się w moją stronę z przerażoną miną. - Angeliko poznaj Króla Popu. Najsławniejszego piosenkarza ostatnich czasów. Michaela Jacksona. - nadal nic się nie odzywałam. W pewnym momencie Mike poruszył się w moją stronę.
- Angie, przepraszam… - zaczął ale w tym samym momencie ja odwróciłam się i wybiegłam. Nic z tego nie rozumiałam. Byłam jednocześnie wściekła, smutna i zdezorientowana. Wybiegłam z budynku i pobiegłam w pierwszą lepszą stronę. Po jakimś czasie dobiegłam do dużego parku. Usiadłam na najbardziej oddalonej od głównej ścieżki ławce i zaczęłam myśleć nad tym wszystkim. W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Michaela. Miał minę zbitego psa. Zrzuciłam jego dłoń.
- Przepraszam. - powiedział tak jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Wiesz co. - odwróciłam wzrok i patrzyłam przed siebie, a nie na niego. - Najbardziej nie rozumiem po co to robiłeś. Po co okłamywałeś mnie w takiej sprawie.
- Posłuchaj, ja…
- Teraz nie ma to znaczenia. - przerwałam mu. - Okłamywałeś mnie w jednej sprawie, skąd mam wiedzieć że nie w innych? Skąd mam wiedzieć czy wszystko co mi mówiłeś nie jest jednym wielkim kłamstwem?
- Ale nie jest.
- A skąd mam wiedzieć że teraz nie kłamiesz? Michael to nie ma sensu. - chciałam wstać ale złapał mnie za ramiona i próbował przytulić. Nie pozwoliłam mu na to, wyrwałam się i pobiegłam w kierunku ulicy. Zawołałam taksówkę i pojechałam do domu.
***
Siedziałam na łóżku z podkulonymi nogami. Od ostatniej rozmowy z Michaelem w parku minęły trzy dni. W ciągu nich nie wyszłam z domu ani razu. Jane gdy wróciła chciała się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodziło, skąd znałam Michaela. Nie udało jej się tego dowiedzieć. Tak samo Cassie i John chcieli ze mną porozmawiać, pomóc mi, ale im też się nie powiodło. Nie odzywałam się ani jednym słowem od trzech dni. Wszystko co robiłam to było spanie, jedzenie i siedzenie w swoim pokoju bezczynnie. Nie umiałam, a raczej nie chciałam umieć zrobić coś z tym wszystkim, zrobić jakiś krok do przodu. Może wyda się wam to dziwne. Dziewczyna poznaje chłopaka, stają się przyjaciółmi, potem się okazuje że ją w czymś okłamał, a ona robi aferę i zachowuje się jakby stała się jakaś wielka tragedia. Ale ja czułam się nie tylko oszukana. Zaufałam Michaelowi, myślałam że ja wiem wszystko o nim i on o mnie, a okazało się że to tylko on wie wszystko o mnie. Czułam się zraniona tym że ktoś dla kogo zrobiłabym wszystko tak po prostu, bez żadnych skrupułów mnie okłamywał. Nie mogłam tego znieść. Wstałam i usiadłam na parapecie. Popatrzyłam na zachód słońca. Poczułam napływające do oczu łzy. I w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Szybko się opanowałam. Mimo wszystko nie chciałam żeby widzieli że płaczę. Drzwi się otworzyły. Wciąż patrzyłam na zachód słońca. Usłyszałam że ta osoba podchodzi do mnie niepewnie. Po chwili poczułam dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam… Michaela. Miałam ochotę wrzasnąć żeby się stąd wynosił, ale zasłonił mi twarz dłonią.

- Proszę wysłuchaj mnie. Tylko chwilkę. - powiedział błagalnym głosem. Po chwili zastanowienia kiwnęłam głową na znak zgody. - Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem się tak zachować, nie powinienem cię okłamać. Ale to było jedyne kłamstwo. Bo widzisz, odkąd stałem się bardziej sławny, to… nigdy nie mam pewności. Kręci się koło mnie masa ludzi. Wszyscy są dla mnie mili, ale większości chodzi tylko o kasę. Gdy cię poznałem i zachowywałaś się normalnie, nawet jak ci się przedstawiłem, to było to dla mnie coś niesamowitego. Mogłem zacząć od początku. Nie miałem wrażenia że wiesz o mnie więcej niż ja sam. Gdy zapytałaś czym się zajmuję, nie miałem siły powiedzieć ci prawdy. Bałem się że gdy się dowiesz to stracę prawdziwą ciebie, na rzecz kogoś kto będzie tylko udawał przyjaźń. A gdy cie lepiej poznałem nie miałem na tyle odwagi by ci wyznać prawdę. Bałem się twojej reakcji. Bałem się że cię stracę, a tego bym nie przeżył. Angie przepraszam cię. Ja tego naprawdę nie chciałem. - zakończył. Cały czas był tak smutny że serce mi się aż krajało. Widać było że żałuje. Nie mogłam patrzeć na niego w takim stanie. Przytuliłam go. Od razu się rozchmurzył, a ja przestałam się tak na niego gniewać. - To znaczy że mi wybaczasz?
- Powiedzmy, że tak. Nadal mam trochę do ciebie żalu i wciąż nie mam do ciebie 100% zaufania, bo trochę je nadwyrężyłeś. Ale postaram się je odbudować. No i sama sobie z tym nie poradzę.
- Dziękuję ci. - powiedział uradowany i przytulił mnie jeszcze mocniej.




Tak była ubrana Angie.

Komentarze

  1. Hej. Notka super. Nie mogłam się doczekać, kiedy dodasz. Kochana, piszesz super. Nie wiem, co mogę jeszcze dodać....Notka jest zajebiosa i chyba nikt nie zaprzeczy.
    Martuś.
    PS: Sorry, za taki krótki kom. Nie chciało mi się trochę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Cieee... Ja od początku notki normalnie czułam, że cuś się stanie. W połowie się domyśliłam, co się stanie. Normalnie złapałam się za głowę i takie " SHIT!" Serio xD
    Notka oczywiście mega :D
    Czekam na następną z niecierpliwością!

    Emaa xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Łohohohoho...
    supeer! nie wiem co jeszcze napisać, mam taki zaciesz że dodałaś :D
    czekałam na tę notkę !
    Jest super. U mnie nowa ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielkie dzięki za miłe komentarze.
    Martuś nie masz za co przepraszać, ważne że dodałaś!
    Ema próbowałam zrobić to niespodziewanie, ale chyba po prostu nie potrafię xD trudno nie każdy pisze tak jak wy.
    Ola dzięki za to że czekałaś. Już wchodzę i czytam.
    Jeszcze raz dzięki że wchodzicie, czytacie i komentujecie.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co? Coś czułam, że ta niespodzianka Jane ma związek własnie z tym, że Angie pozna Michaela. Dobrze, że ich pogodziłaś. Ciekawa, czy z tego wyjdzie coś więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Postawa Michaela jest jak najbardziej zrozumiała. Cieszę się, że się pogodzili. Jestem bardzo ciekawa, co dla nas dalej szykujesz.
    A i bardzo podobają mi się akcenty polskie wplatane w opowiadanie :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna notka! ;)
    Czekamy na następną!

    OdpowiedzUsuń
  8. I mi też się podoba, Angie trochę przesadza, ale może i ja bym tak zareagowała, gdybym była w jej wieku. Tak czy siak bardzo, bardzo mi się podoba.
    Evelin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miły komentarz :)
      Może i trochę przesadziła, no ale czuła się oszukana ;)
      Więc rozumiesz :)

      Usuń

Prześlij komentarz