One more chance cz.3

No to mimo baaaardzo długiej przerwy w końcu dodaję kolejną część. Nie wydaje mi się jakaś super. Powiedzcie mi co wy sądzicie. Zapraszam do czytania.

Jacksonka xD

- Angelika Matysiak. - odpowiedziałam
- Śliczne imię.- powiedział z uśmiechem- An...dże...ka...- próbował je powtórzyć jeszcze parę razy, ale za każdym razem mu nie wychodziło.- Przepraszam Cię. Nie rozumiem, dlaczego nie potrafię go wypowiedzieć.- powiedział w końcu zawstydzony.
- Spokojnie. Widocznie sprawia Ci kłopot.- uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Nie jesteś stąd, prawda?- zapytał po chwili.
- Nie. Jestem z Polski. Wczoraj przyjechałam.
- A gdzie jest Polska?
- W Europie.
- Tęsknisz już?
- Jeszcze chyba nie. Na razie wszystko jest dla mnie nowe i nie zdążyłam nawet pomyśleć o domu.
- Przepraszam jeśli przeze mnie zaczęłaś tęsknić.- powiedział wystraszony- Usiądziemy?- zaproponował, a ja dopiero zauważyłam, że nadal stoimy.
- Yyy... Tak, tak jasne.- usiedliśmy na trawie i wróciłam do tematu- Nie masz za co przepraszać. Po prostu uświadomiłeś mi, że nie poinformowałam rodziny, że jestem cała i zdrowa. Jak wrócę to będę musiała to koniecznie zrobić.
- Co tu robisz?- zapytał uprzejmie po chwili ciszy.
- W jakim sensie?- oczywiście nie zrozumiałam.
- No, w LA.
- Przyjechałam na wakacje do cioci. Zawsze lubiłam język angielski i USA, mimo że nigdy tu nie byłam. I ciocia zrobiła mi taki prezent.
- To miło z jej strony.
- Też tak uważam. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jestem.- powiedziałam podekscytowana.
- A co robisz tutaj?- powiedział wskazując ziemię.
- Moja koleżanka, kiedyś znalazła to miejsce. Chciała żebym też je zobaczyła, ale nie mogła przyjść tu ze mną. Przyjedzie po mnie za... która godzina?
- 17:35.
- Za puls minus 25minut. A ty co tutaj robisz?- zapytałam wskazując na ziemię- Wiesz, ona sądziła że nikt tego miejsca nie zna.
- Znalazłem je parę lat temu jak...yyy... spacerowałem... Dawno tu nie byłem i chciałem znów zobaczyć to miejsce.
- Aha.- powiedziałam i zapadła krępująca cisza- Ile masz lat?- szybko ją przerwałam, pierwszym lepszym pytaniem, które przyszło mi do głowy.
- Niedługo skończę 26.
- Serio? Wyglądasz na 20. Ja mam 18 i wyglądam jakbym miała co najmniej 30-stkę na karku.
- Co ty za głupoty wygadujesz-powiedział z karcącym wzrokiem- Jesteś bardzo ładną dziewczyną wyglądającą na swój wiek.-poczułam że robię się czerwona jak burak- A ja jestem starym dziadkiem. Chciałbym mieć znów 18 lat.- rozmarzył się.
- Po pierwsze wcale nie jesteś starym dziadkiem. A po drugie ja nienawidzę mieć 18 lat. Nie dość że wszyscy zaczynają od ciebie więcej wymagać, bo przecież „jesteś już dorosły”, to jeszcze kończy się dzieciństwo. Totalny koniec okresu w którym można było się niczym nie przejmować i bawić się całe dnie.- wyznałam smutniejąc. Nagle poczułam dłoń na ramieniu. Popatrzyłam w stronę Michaela.
- Nie smuć się.- powiedział z pocieszającym uśmiechem- Ja też żałuję że dzieciństwo tak szybko mija ale nic na to nie poradzimy. Trzeba odnajdować w sobie dziecko każdego dnia i cieszyć się drobnostkami.
- Masz rację.- uśmiechnęłam się.
- To co tym razem ja pytam? - zapytał po chwili. W pierwszym momencie nie zrozumiałam o co chodzi ale zaraz wszystko stało się jasne.
- Gramy w pytania?!- powiedziałam uradowana na co on skinął głową z uśmiechem- Jasne, dawaj.
- No to.... hm... Jaki jest twój ulubiony kolor?
- Biały, czerwony i … - urwałam. Ostatni kolor, który lubiłam wydawał się ludziom dziwny. Raczej nikomu o nim nie mówiłam, a gdy jednak się przełamałam reakcja była często taka: „Serio? Ty taka grzeczna, cicha dziewczynka?”. Nigdy tych ludzi nie rozumiałam w końcu to tylko kolor, ale nie chciałam żeby Michael tak o mnie myślał.
- Tak? Jaki to kolor?- dopytywał się.
- Będziesz uważał że jestem dziwna.- powiedziałam ze spuszczoną głową.
- No co ty. W życiu.
- No ok... To czarny.
- Żartujesz?
- Wiedziałam że tak zareagujesz... Po co ja to w ogóle mówiłam.
- Nie, nie o to chodzi. -zareagował od razu- Po prostu... To są moje trzy ulubione kolory!
- Serio?
- Tak!
- Co za zbieg okoliczności.- powiedziałam i wybuchliśmy śmiechem. Rozmawialiśmy jeszcze długo, raz ja pytałam raz on. Były to proste pytania typu „ulubiony owoc?” lub „ulubiony napój”. Mimo to jeszcze nigdy tak dobrze się nie bawiłam. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem z byle powodu i pewnie gdyby ktoś nas zobaczył pomyślałby że jesteśmy nienormalni. Było super do puki nie zobaczyłam że jest za pięć 18.
- O kurczę. Muszę już iść. Za chwilę przyjedzie po mnie Cassie.- odezwałam się ze smutną wstając.
- Nie smuć się.- rozkazał mi Michael i znów wybuchliśmy śmiechem.- Poczekaj chwilę.- powiedział i wyciągnął z bluzy skrawek papieru i długopis. Coś na nim napisał i mi go podał.- To mój numer. Gdybyś chciała kiedyś ze mną pogadać, spotkać się, to jestem do usług.-uśmiechnął się, ale za chwilę spoważniał- Ale mam do ciebie prośbę...
- Słucham, o co chodzi?
- To może wydać się trochę dziwne, ale... mogłabyś nie mówić nikomu że mnie poznałaś?
- Ale dlaczego?- zapytałam zdezorientowana.
- To długa historia. Na pewno niedługo zrozumiesz. Nie bój się to nic złego.
- No dobra.- odpowiedziałam trochę niepewnie.
- Dzięki. To do zobaczenia?
- Tak. Do zobaczenia.-uśmiechnęłam się i wyszłam z polanki. Po 10 minutach byłam przy polnej drużce i dosłownie 2 minuty później przyjechała Cassie.
- Długo czekasz?- zapytała gdy wsiadłam do auta.
- Nie. Dopiero co przyszłam.- odpowiedziałam zamyślona.
- A co ty taka zamyślona, hę?
- Ja? Nie, wydaje ci się.- skłamałam. Tak naprawdę rozmyślałam o Mike'u. Zastanawiałam się dlaczego nie chciał żebym o nim mówiła komukolwiek. Nie wiedziałam o co w tym chodzi, ale obiecałam i słowa dotrzymam.
- Piękny widok, nie?- zapytała po chwili.
- Tak, niesamowity.
- Cieszę się że ci się też podoba.- wyznała z uśmiechem- Aha. Robimy sobie dziś babski wieczór.
- To znaczy?- zapytałam zdziwiona.
- To znaczy: komedie romantyczne, słodycze i gadanie przez całą noc. No może nie całą, ale do 12 pewnie posiedzimy. W końcu mamy wolny cały dom dla siebie. -uśmiechnęła się- Wypożyczyłam dwa filmy. Na pewno ci się spodobają.
- To świetnie- odwzajemniłam uśmiech. Resztę drogi spędziłyśmy na rozmowie o ulubionych filmach i aktorach. Gdy dojechałyśmy Cassie jak burza wyskoczyła z samochodu, wyciągnęła ciuchy i popędziła do domu. Mi się nie śpieszyło. Powoli wysiadłam, wzięłam torby z zakupami i poszłam w kierunku domu. W drzwiach minęłam się z pięknie uczesaną, umalowaną i ubraną (w skrócie z piękną) Jane i jeszcze bardziej przystojnym Johnem. Powiedzieli : „Cześć” i od razu wsiedli do samochodu i odjechali. Uśmiechnęłam się, bo ta sytuacja trochę mnie rozśmieszyła i weszłam do domu. Powkładałam zakupy na miejsce i poszłam do salonu. Tam Cassie już szykowała „maraton”. Ja zdecydowałam że zrobię popcorn. Gdy skończyłyśmy, usiadłyśmy z popcornem przed telewizorem i włączyłyśmy film. Gdy zaczęły się zwiastuny Cassie nagle się odezwała.
- Zapomniałam ci powiedzieć.
- O czym?
- No, bo... poznałam kogoś. Zaprosił mnie na randkę.
- To świetnie!- ucieszyłam się.
- Tylko jest pewien kłopot.
- Co się stało?
- Bo jesteśmy umówieni na 10.
- Wieczorem?
- No właśnie rano. Podejrzewam że pójdziemy do kina, potem może na obiad. Nie wiem kiedy wrócę. A Jane i John będą w pracy. Nie mogę cię zostawić samej.
- Nie przesadzaj. Nie jestem małą dziewczynką. Już trochę znam centrum. Pójdę, pochodzę po sklepach. Dam radę.- powiedziałam próbując ją przekonać.
- Ale...
- Nie ma żadnego „ale”. Ty idziesz na randkę, a ja sobie poradzę.- przerwałam jej stanowczo.
- No dobra.
- To fajnie. O zaczyna się!- zakończyłam rozmowę. Cały wieczór oglądałyśmy filmy, a potem długo rozmawiałyśmy. Cassie dużo, ale to naprawdę dużo opowiadała mi o swoim nowym „znajomym”. Była w siódmym niebie że ją zaprosił. Spać położyłam się znów po północy i szybko zasnęłam. Rano obudziło mnie strasznie jasne światło wdzierające się mi pod powieki. Niechętnie otworzyłam oczy i sprawdziłam godzinę. Była 9. Westchnęłam i zeszłam do kuchni. Nikogo nie było w domu więc zeszłam w piżamie. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przed telewizorem. O wpół do 10 usłyszałam jakiś dźwięk dobiegający od strony pokoi na parterze i poszłam to sprawdzić. Weszłam do jednego z pokoi i zobaczyłam... Cassie śpiącą i pogwizdującą przez zęby. Od razu zaczęłam ją budzić, ale okazało się że nie jest to takie proste. Obudziła się dopiero po 10 minutach. Gdy zorientowała się że zaspała pędem wyleciała z łóżka i po 5 minutach była już umalowana, uczesana i ubrana. Pożegnała się i już jej nie było. Sama też zdecydowałam się ogarnąć, więc się ubrałam i uczesałam, ale bez pośpiechu, więc skończyłam parę minut po jedenastej. Trochę mi się nudziło, więc po wielu rozmyślaniach zdecydowałam się co zrobię. Trzymając skrawek kartki podeszłam do telefonu, przybliżyłam słuchawkę do ucha i wybrałam numer. Jeden sygnał... drugi... trzeci... już chciałam odłożyć słuchawkę gdy usłyszałam ciepły męski głos.
- Halo?
- Yyy... Cześć. To ja.- powiedziałam i uświadomiłam sobie własną głupotę.- „Skąd ma wiedzieć kto dzwoni?!”- pomyślałam- To znaczy...
- Cześć Angie.- powiedział przerywając mi.
- Poznałeś mnie?- zapytałam zdziwiona.
- Oczywiście że tak.- wyznał, a ja bym głowę dała że w tym momencie się uśmiechał.- Coś się stało?- usłyszałam po chwili ciszy.
- Właściwie to nie... bo wiesz... jestem sama w domu... mam trochę czasu... no i strasznie mi się nudzi... i pomyślałam że ty... że może... to znaczy...- zaczęłam się plątać.
- Chciałabyś się spotkać?
- Yyy... No tak. Jeśli to nie problem.- dodałam szybko.
- No co ty. Z chęcią. A może spotkalibyśmy się w takiej małej restauracyjce za miastem, „Paradise”?
- Mi pasuje. To kiedy?
- No to może za półtorej godziny o 12:30?
- Ok. To do zobaczenia.- powiedziałam i już chciałam odłożyć słuchawkę, gdy usłyszałam swoje imię.
- Angie!
- Tak?
- Adres. Nie podałem ci adresu.
- A no tak. Przepraszam. Już słucham.
Gdy Mike podał mi adres zamówiłam taksówkę i poszłam się przebrać oraz umalować. Gdy byłam gotowa okazało się że taksówka już czeka.
***
Wysiadłam z taksówki przed niewielkim budynkiem z dużym napisem „Paradise”. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Restauracja była dość ładnie urządzona w stylu klasycznym. Była prawie pusta, jedynymi osobami w środku była młodziutka kelnerka i nie wysoki chłopak prawdopodobnie kucharz, rozmawiający ze sobą oboje nie wiadomo czemu strasznie podekscytowani, no i oczywiście Mike. Siedział na końcu sali przy dużym oknie przez które widać było niebieskie niebo i oddalony o jakieś 100 m las. Podeszłam bliżej. Patrzył na widok za oknem zamyślony.

- Cześć. - powiedziałam wyrywając go z zamyślenia przez co aż podskoczył.
- Hej. - odpowiedział wstając i witając się ze mną. Usiedliśmy oboje przy stoliku.
- Przepraszam że zawracam ci tak głowę. Po prostu nie chciałam zostać w domu na cały dzień sama.
- Przestań. Bardzo się cieszę że mogę się z tobą spotkać. - uśmiechnął się. - Z tego co pamiętam to chyba twoja koleżanka się tobą zajmowała, prawda?
- Tak, ale dzisiaj nie mogła.
- Z jakiego powodu, jeśli mogę wiedzieć?
- No , poznała kogoś i się z nim umówiła. Po prostu nie miałam serca powiedzieć jej że nie może iść bo ma się mną zajmować.
- Rozumiem.
- Jest dla mnie jak moja siostra, którą zostawiłam w Polsce.
- Masz rodzeństwo?
- Yhm. Dwie siostry. A ty?
- Trzy siostry i pięciu braci.
- Wow! Twoi rodzice są wytrzymali skoro dali radę z taką gromadką.
- Hehe. Chyba tak. - uśmiechnął się i w tym samym momencie jak spod ziemi wyrosła kelnerka. Uśmiechała się tak mocno że wyglądała jakby ten uśmiech zastąpił jej całą twarz. Wpatrywała się w Mike'a tak że prawie oczy wyskoczyły jej z orbit. Zapytała co podać i jeszcze mocniej się uśmiechnęła chociaż miałam wrażenie że to już nie możliwe.
- Co chcesz? - zapytał się mnie Michael.
- Hm… Może kurczaka w warzywach. I herbatę. - powiedziałam ale kelnerka sprawiła wrażenie że nawet mnie nie słyszała. Nic nie zapisała i nadal wpatrywała się w Michael'a. Powoli traciłam cierpliwość. Odchrząknęłam i powtórzyłam swoje zamówienie. Dziewczyna niechętnie zwróciła wzrok w moją stronę, a potem zapisała to o co prosiłam. Gdy skończyła z powrotem spojrzała na Mike'a.
- A panu co podać? - zapytała tak przymilnym i przesłodzonym głosem, że miałam ochotę zwrócić śniadanie.
- Ja poproszę to samo. - odpowiedział. Sprawiał wrażenie jakby w ogóle nie zwrócił uwagi na zachowanie tej dziewczyny. Ona zapisała i z wielką trudnością odwróciła się i odeszła. Gdy już to zrobiła spojrzałam na Michael'a. Uśmiechał się do mnie promiennie.
- Nie przeszkadza ci to? - zapytałam po chwili.
- Ale co? - wydawał się zaskoczony.
- No nie udawaj że nie zauważyłeś jak się w ciebie wgapiała?
- We mnie? Serio? - zdziwił się.
- No jasne że tak. I jeszcze się przymilała. „Tak, tak. To świetny wybór. Na pewno będzie Panu smakować.” - naśladowałam kelnerkę.
- Naprawdę? Serio nic nie zauważyłem. - powiedział śmiejąc się.
- Serio, serio. - uśmiechnęłam się. Po chwili przyszły nasze zamówienia. Kelnerka podała nam jedzenie i z jeszcze większym trudem niż wcześniej odeszła.
- Czym się zajmujesz? - zapytałam po jakimś czasie.
- Yyy… Muzyką. To znaczy pomagam bratu w sklepie muzycznym.
- To fajnie. Ja jeszcze muszę męczyć się w szkole. - powiedziałam i oboje wybuchliśmy śmiechem. Zapadła cisza, ale nie czuliśmy się niezręcznie była dla nas swobodna i normalna. Po jakiejś chwili Mike zaczął nucić. Zamyślił się tak że nawet tego nie zauważył. Przysłuchiwałam się mu. Miał bardzo miły głos. Nagle nucenie zmieniło się w ciche śpiewanie, a mi szczęka opadła. Śpiewał jak… jak anioł. Śpiewał przepiękną piosenkę.
She's out of my life
She's out of my life
And I don't know whether to laugh or cry
I don't know whether to live or die
And it cuts like a knife
She's out of my life
It's out of my hands
It's out of my hands
To think for two years she was here
And I took her for granted I was so cavalier
Now the way that it stands
She's out of my hands
So I've learned that love's not possession
And I've learned that love won't wait
Now I've learned that love needs expression
But I learned too late
She's out of my life
She's out of my life
Dammed indecision and cursed pride
Kept my love for her locked deep inside
And it cuts like a knife
She's out of my life
- Pięknie śpiewasz. - powiedziałam jak skończył – Powinieneś zająć się tym zawodowo.
- Tak sądzisz? - odpowiedział rozbawiony.
- Nie śmiej się, to prawda. - oburzyłam się.
- No, dobrze tylko się nie denerwuj. - uśmiechnął się – Cieszę się że cię poznałem.
- Ja też się cieszę.

Komentarze

  1. O wow *.*
    Notka jak zwykle mega :D
    Michael powinien powiedzieć Angie, że jest sławny... Później ona może czuć się nieźle oszukana jeśli się do niego przywiąże.
    Dobra nie gadam tyle.
    Notka mega, czekam na nn z niecierpliwością!

    Pozdrawiam, Emaa ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Trochę taki zlepek z tego wyszedł, ale cieszę się że ci się podoba.
      Jacksonka xD

      Usuń
  2. Kochana! Powinnaś dodawać częściej, bo można oszaleć czekając tak długo! ;) Świetny pomysł na opowiadanie i rozkręca się coraz bardziej. ;) Szkoda, że Michael nie wiedział, co to Polska :/ :)
    Diana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak mogę, ale niestety szkoła mi na to nie pozwala. Pomyślałam że w moim opowiadaniu dzięki Angie może się dowiedzieć. Dzięki za miłe słowa i że czytasz.
      Jacksonka xD

      Usuń
  3. No nareszcie! Dziewczyn, ale nas przetrzymałaś! Bardzo się cieszę, że udało Ci się dodać nową. Hmmm .. ale dziwne, że Angie nie wie kim jest Mike. Czekam na kolejną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba pamiętać że w tych latach w Polsce była komuna. Wtedy wszystko później przychodziło. Tato mi mówił, że chyba dopiero po dwóch latach, czy jakoś tak, od wydania pojawił się teledysk Thriller'a. Postaram się jak najszybciej. Jak masz jakieś pytania to zapraszam na "O autorce".
      Jacksonka xD

      Usuń
    2. Zgadzam się! Moja mama przez przypadek dostała kiedyś reklamówkę na zakupy z MJ (ewenement) i wyciepała do kosza, bo stwierdziła, że nosić kawałek plastiku z jakąś babą (?) to obciach :D Dopiero od mojego taty, który jest melomanem, dowiedziała się, że to MJ. Bardzo niewielu Go wtedy znało i słuchało.

      Usuń
  4. ...z lekkim poślizgiem, ale jestem.
    Powiem Ci, że lekko mnie zirytowałaś. Nie mam się do czego doczepić! Wszystko jest tak jak powinno, stylistycznie bardzo dobrze, zero błędów, fabuła genialna - to w jaki sposób przedstawiłaś spotkanie bohaterów itd.itp. W dodatku masz pomysł na prowadzenie bloga, robisz to z głową. No i jesteś jedną z barrrrdzo niewielu, która słucha dobrej muzyki. Jak tak można!? :D :D :D
    Czekam niecierpliwie na następną część i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam… Nie chciałam cię zirytować xD.
      Nie no bardzo ci dziękuje za miłe słowa. Staram się nie popełniać błędów, po dziesięć razy to sprawdzam. Może nie być przecinków tam gdzie powinny być, ale to dlatego że nie miałam siły już ich sprawdzać. Jeśli chodzi o muzykę to dzięki moim rodzicom słucham właśnie takiej. Zawsze była w moim domu właśnie taka i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ostatnio nawet powoli przekonuje się do mocniejszych kawałków grup takich jak Metallica, czy Queen (wcześniej jakoś nie były dla mnie… hm… atrakcyjne). Nawet zakochałam się w jednej z piosenek Queen- Bohemian Rhapsody, wciąż chodzi mi po głowie, a to dla mnie nowość jeśli chodzi o inne zespoły (zwykle miałam tak tylko z Michaelem). Dobra bo się rozpisałam. Jeszcze raz WIELKIE dzięki, naprawdę się nie spodziewałam że ci się spodoba. Dzięki.
      Jacksonka xD

      Usuń
  5. Faktycznie, całkiem zapomniałam, że wtedy była u nas komuna i byliśmy zacofani (wiesz o co mi chodzi ;)) Moja mama mi opowiadała, że jak chodziła na dyskoteki to w ogóle nie puszczali Michaela. Dla mnie jest to dziwne bo mówiła, że Madonne stale puszczali. U mnie nowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Dla mnie to tez dziwne, bo przecież to Michael był, jest i będzie Królem, prawda? ;D Już wchodzę i czytam.
      Jacksonka xD

      Usuń
    2. Huh, nasza cudna Polska. Ja tam byłam trochę rozbawiona faktem, że Angelika nie wiedziała nic o Michaelu, ale jak wspominałam - Polska
      Evelin

      Usuń

Prześlij komentarz