One more chance cz.12

Przepraszam że to tak długo trwało i że notka taka krótka. Nie wiem co z tego wyszło same zdecydujecie. Zapraszam do czytania :)

- Angie! - usłyszałam krzyk osoby za którą tak tęskniłam.
- Mamo. - podbiegłam do niej i z całej siły ją przytuliłam.
- Jak ja za tobą się stęskniłam. - powiedziała tuląc mnie.
- A ja za tobą.
- No dobra a może dasz jej się przywitać i z nami? My tez za nią tęskniliśmy? - usłyszałam głos taty.
- Tato. - uśmiechnęłam się i go przytuliłam. Odwzajemnił uścisk, po czym poczułam że ktoś ciągnie mnie za koszulę.
- Ja juś nie dam lady ciekać! - zobaczyłam moją kochaną siostrzyczkę.
- Zuzia! - wykrzyczałam i porwałam ją w ramiona. Mała przyległa do mnie z całej swojej siły.
- Tęśknilam. - powiedziała w moje ramie.
- Ja za tobą też kochanie. - przytuliłam ją jeszcze mocniej.
- Ej, a ja? - powiedziała z wyrzutem Lena. Oddałam Zuzkę tacie i przytuliłam moją kochaną bliźniaczkę.
- Boże jak mi tego brakowało. - powiedziałam przytulając ją jeszcze mocniej.
- Mi też.
- Dobra dziewczyny idziemy po bagaże. - zdecydował mój tato. Złapałyśmy się pod ramię jak małe dziewczynki i ruszyłyśmy.


***


Wysiadłam z samochodu i wyciągnęłam Zuzię, która przez całą drogę powtarzała że chce na ręce. Tato na szczęście zdeklarował się że zabierze bagaże, bo nie wiem jakbym sobie poradziła. Mała trzymała się uporczywie mojej szyi. Skierowałam się w stronę drzwi. Gdy już miałam przejść próg usłyszałam znajomy głos.
- Angie! - odłożyłam małą, która nie chętnie mnie puściła, a potem pognała w głąb domu i się odwróciłam.
- Aniela! - ucieszyłam się i pobiegłam w jej stronę. Już miałam ją przytulić, gdy… dostałam od niej w głowę. - Za co?! - zapytałam z wyrzutem łapiąc się za głowę.
- Za to że mi nie powiedziałaś że wyjeżdżasz!
- A jak ci miałam o tym powiedzieć? Przecież byłaś chora. Mieszkałaś z rodzicami u swojej babci ponad 50 km stąd! Nie było z tobą żadnego kontaktu. I do tego pojechałaś tam trzy dni przed tym jak się dowiedziałam. I byłaś tam tak długo. Właściwie kiedy wróciłaś?
- Trzy dni po rozdaniu świadectw.
- No to widzisz. Ale mieli ci powiedzieć.
- No i powiedzieli. - powiedziała z miną przegranej.
- To mi tu nie jęcz! - zaśmiałam się i potarmosiłam ją za włosy. - Przyjdziesz wieczorem? - zapytałam po chwili.
- Jasne. Musisz mi wszyściutko opowiedzieć. - uśmiechnęła się.
- No to do zobaczenia. - przytuliłam ją i poszłam w stronę domu. Aniela pobiegła do swojego domu. Nie miała daleko. Właściwie to byłyśmy sąsiadkami. Nasze domy dzielił jedynie jeden duży dom, tak więc miałyśmy nawet ogrody obok siebie. Nie raz właśnie przez ogród do siebie przychodziłyśmy. Uśmiechnęłam się do wspomnień i otworzyłam drzwi mojego domu. Weszłam do środka i… usłyszałam wszechobecne „Sto lat!”. Cały dom był pełen ludzi. Zaczęli śpiewać nie omijając oczywiście nawet zwrotek które śpiewa się jedynie na weselach. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Przyglądałam się śpiewającym dla mnie osobom. Byli chyba wszyscy których znałam. Cała moja rodzinka (oczywiście ta która mieszkała w Polsce), przyjaciele, znajomi, cała moja była klasa, sąsiedzi, wszyscy. Ledwo się mieścili chociaż wcale nie miałam małego domu. Gdy skończyli zaczęli składać mi życzenia i dawać prezenty. Oczywiście pierwsza była moja mama. Przytuliła mnie i obie ledwo wytrzymałyśmy by się nie popłakać.
- Moja dorosła córeczka.
- Mamuś a gdzie Lena. - nagle oprzytomniałam.
- Jest w sklepie. Za pół godziny jej zrobimy niespodziankę. - uśmiechnęła się. Przez resztę czasu dostawałam masę życzeń i prezentów. Po pół godzinie w drzwiach pojawiła się Lena z zakupami. Gdy zaczęliśmy śpiewać „Sto lat” z wrażenia upuściła trzymane w rękach siatki (nie wiem jakim cudem były pełne). Po kolejnej półgodzinie składania życzeń wyszliśmy na ogród gdzie przygotowany był cały poczęstunek. Impreza trwała do rana. Jakby specjalnie dla nas pogoda cały czas była świetna. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy. Świetnie się bawiliśmy. Gdy koło 3 rano ludzie zaczęli wychodzić, byłam padnięta. Dopiero o 6 wszystko się skończyło, a ja ledwo żyłam, mimo że byłam strasznie szczęśliwa. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.


***


Obudziłam się tak samo nagle jak zasnęłam. Spojrzałam na zegarek zbliżała się 20. Przespałam cały dzień. Niechętnie się podniosłam z łóżka i zeszłam na dół.

- Witaj śpiochu! - usłyszałam roześmiany głos mamy.
- Hej. - odpowiedziałam ziewając.
- Jeszcze się nie wyspałaś? - zapytała ze zdziwieniem.
- Oj, to już ziewnąć nie można? - udałam oburzoną. Zaśmiałyśmy się. - Gdzie reszta?
- Daniel i Zuzka u dziadków, bo dopiero z godzinkę temu ich odwieźli. A Lenka chyba u siebie w pokoju.
- To ja do niej pójdę. - rzuciłam przez ramię i już byłam na górze. Bez pukania wparowałam do pokoju mojej bliźniaczki i aż mnie zatkało. Lena płakała. Naprawdę rzadko widziałam ją płaczącą. Ja byłam strasznym płaczkiem tak jak nasza mama, mogłam rozpłakać się bez powodu, bo przypomniałam sobie nie wiem mojego pierwszego pieska. Ale ona taka nie była. Płakała bardzo rzadko. Ostatni raz widziałam żeby płakała jak się żegnałyśmy, co było w miarę normalne bo nie lubiłyśmy się rozstawać. Ale tym razem było inaczej. - Lena? - zapytałam niepewnie wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi. Podniosła głowę i zobaczyłam jej czerwone od łez oczy. Przytuliła się do mnie z całej siły i zaczęła szlochać w moją koszulkę. Nie wiedziałam co się dzieje i byłam przerażona. Usiadłam z nią na łóżku i zaczęłam ją uspokajać. Gdy po ok. 15 minutach się uspokoiła podniosłam jej głowę tak by patrzyła mi prosto w oczy.
- Co się stało? - zapytałam spokojnie mimo że w środku cała chodziłam z nerwów.
- Kamila… nie żyje. - załkała i znów zaniosła się płaczem. Przytuliłam ją z całej siły. Kamila była przyjaciółką Leny od dzieciństwa. Poznały się na jakiejś wycieczce na której nie byłyśmy razem, bo ja miałam grypę, gdy miałyśmy 8 lat. Mimo dzielących je wielu kilometrów utrzymywały kontakt przez te wszystkie lata i jeździły do siebie kiedy tylko mogły. Niestety Kamila zachorowała na białaczkę. Przez ostatnie 2 lata była przykuta do łóżka. Lena jeździła do niej minimum 4 razy w roku i cały czas do siebie pisały. Wiedziałam że niestety kiedyś nadejdzie ten dzień, ponieważ rokowania nie były dobre, kiedy Kamila odejdzie. Bałam się tego dnia, gdy on przyszedł zupełnie niespodziewanie.
- Kiedy to się stało? - zapytałam z bólem patrząc na swoją siostrę.
- Wczoraj. - powiedziała załamującym się głosem. - Rozumiesz? W nasze urodziny! - zaśmiała się histerycznie. - W moje urodziny! W taki dzień odeszła tak ważna dla mnie osoba! - zaczęła znów płakać.
- Tak mi przykro. - powiedziałam tuląc ją do siebie. Około 23 Lena zmęczona płaczem zasnęła, a ja po cichu wydostałam się z jej objęć i zeszłam na dół. Mama z tatą jeszcze nie spali. Siedzieli w salonie i rozmawiali.
- O! Jeszcze nie śpisz? - zapytała zdziwiona mama.
- Nie. - odpowiedziałam krótko i usiadłam na kanapie.
- Co się stało? - zapytał tato.
- Lena… - zaczęłam. - Ona… - westchnęłam. - Kamila nie żyje.
- O Jezu… - wykrztusiła mama.
- Co z Leną? - zapytał tato.
- Teraz śpi. Cały czas płakała. Kamila zmarła wczoraj. W dzień naszych urodzin. W dzień urodzin Leny. Ona nie może się z tym pogodzić.
- Boże moje biedne dziecko… - powiedziała mama.
- Jutro musicie z nią porozmawiać. Nie może się obwiniać. Potrzebuje nas.
- Tak. Jutro rano wszyscy z nią porozmawiamy. - zadecydował tato. Obie się zgodziłyśmy. Przez jakąś godzinę jeszcze siedzieliśmy w salonie, ale nikt się nie odzywał. Wszyscy byliśmy pogrążeni we własnych myślach. W strachu o Lenę.

Chciałam jeszcze tylko powiedzieć że prawdopodobnie w najbliższych 3-4 notkach może nie być Michaela. Mam nadzieję że nie będziecie złe, ale Angie musi przejść przez pewien etap, bez Michaela. Mam nadzieję że mimo wszystko się spodobało i czekam na komentarze :)

Komentarze

  1. Po pierwsze. Kochana, nie masz nas za co przepraszać. Przecież każdy z autorów nie żyje tylko pisaniem. Na pewno jest to nasz świat, ale istnieje jeszcze ten realny i prawdziwy.
    Co do notki. Czytając ją brakowało mi Mike. Dziwnie było znów czytać o rodzinie Angie, bo w końcu dawno o niej nie było. Po za tym to perfekcyjnie. Podobała mi się.
    Pozdram. Martuś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę że się podobało :) Wiem że to trochę takie… inne, gdy nie ma Mike'a, ale inaczej być nie może :D
      Dziękuję za wszystko.
      Jacksonka

      Usuń
  2. Jak fajnie, że dodałaś już nową część. Czekałam niecierpliwie.

    Nie przepraszaj, że Ciebie nie było. Marta ma tutaj w zupełności rację. Bywają czasem ważniejsze sprawy od napisania notki i my to szanujemy, więc nie masz czym się martwić. Nie porzucimy Ciebie. :)

    Szkoda, że na razie nie będzie Michaela, ale myślę, że nikt się na Ciebie za to nie pogniewa. To Twoja koncepcja i nigdy nie rób niczego pod kogoś! Sama się kieruj tym, co uważasz, że będzie idealnie pasować. :)

    Notka jest super! Długo czekałam na to, co będzie dalej u Angeliki i się doczekałam. Jak przeczytałam, że ta do tej pory nam nieznana Kamila zmarła, to zrobiło mi się smutno i jeszcze trochę, a może sama bym uroniła łezkę.
    A co do urodzin, to sama bym chciała, żeby zorganizowano u mnie taką imprezkę. Jeszcze jakoś nikt się nie kwapił do tego, ale mooże kiedyś ktoś wpadnie na podobny pomysł. Byłoby ciekawie. :D

    Życzę duużo weny i pozdrawiam cieplutko. Kinga :)

    P.S.: Jak się podobało na wycieczce? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę że ci się podobało :) I cieszę się że mnie nie opuścicie :D
      Jeśli chodzi o Kamilę to nie wiem skąd ona mi się wzięła taka jakaś wena :P Ale szczerze mówiąc jak pisałam to tak się wczułam że się poryczałam. Na serio. Jak sobie wyobraziłam że ja mogłabym stracić swoją przyjaciółkę… nie, nie myśl o tym.
      A co do urodzin, to mi się wielkimi krokami zbliża 17-stka i też bym chciała taką "imprezę do rana" :P Może nasze marzenia kiedyś się spełnią ^^
      Wycieczka… OMG. Ciężko to opisać w paru słowach. No już się przyznam że była to wymiana do Francji. Mieszkałam u jednej z francuzek, zwiedziłam masę miejsc wliczając Marsylię, Avignon, Arles, Gap, a potem jeszcze w drodze powrotnej Weronę i Wenecję we Włoszech… No po prostu było świetnie :D
      Również pozdrawiam. Angelika ;)
      Ps. Sorki że się tak rozpisałam :P

      Usuń
  3. Hej, dawno tutaj nie zaglądałam, bardzo Cię przepraszam. Wyczytałam że byłaś na wymianie we Francji. Opowiedz mi jak tam jest ? Nie przepadam za językiem Francuskim, ale Francja to piękny kraj. Widzę, że niedługo skończysz 17, ja niedawno skończyłam 16, niezapomniany dzień XDD Odcinek jak zwykle świetny. Zapraszam do mnie na nn :)
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać. Ja też ostatnio się opuściłam tyle że w komentowaniu. Dziękuję za miłe słowa. Tak byłam byłam we Francji :D Było wręcz niesamowicie. To na prawdę piękny kraj. Zakochałam się w tych starych domkach, morzu śródziemnym, Alpach po prostu ciężko to wszystko opisać. Trzeba samemu zobaczyć :D Ja uwielbiam język francuski, uważam że oni nie mówią - oni śpiewają :D Niestety mam niezbyt że tak powiem sprzyjającą nauczycielkę.
      Tak 17-stka się zbliża ^^ Nawet nie wiem kiedy to minęło :D
      Skończyłaś niedawno? To wszystkiego najlepszego! Spełnienia marzeń! :)
      Jacksonka

      Usuń
  4. Przeczytałam opowiadanie już dawno, ale że ostatnio żyję w biegu (mało mnie na blogach) to nie skomentowałam :) Czekam na notki z Michaelem i ogólnie świetna część
    Diana
    U nas nn

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz