One more chance cz.16

Przepraszam że dopiero teraz. Jakoś tak wyszło. Ale za to dodaje troszkę dłuższą. Mam nadzieję że mnie za tą notkę nie zabijecie. Zapraszam do czytania.


- Michael! - krzyknęła Janet. Właśnie podjechała samochodem i zobaczyła że  Mike otworzył drzwi. W ciągu paru sekund wyskoczyła z samochodu i podbiegła do nas. Mike delikatnie wyswobodził się z mojego uścisku i odwrócił się w stronę Janet która w tym samym momencie wpadła w jego ramiona. Zaczęła cicho szlochać wciskając się w jego pierś. On delikatnie głaskał ją jedną ręką po włosach, a drugą po plecach.
- Cii… Już dobrze. - uspokajał ją ściszonym głosem.
- Nie rób mi tego więcej! - załkała z wyrzutem.
- Nie będę. Obiecuje. - szepnął. Po chwili się uspokoiła i puściła go powoli. Wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała.
- Mike? - odezwała się w końcu. - Mógłbyś przenocować Angie przez kilka dni? - spojrzała na mnie wymownie, ukradkiem. Od razu załapałam.
- Jane jest z Johnem w trasie. Dom jest pusty. Nie mam gdzie się podziać. - wytłumaczyłam. Miałam nadzieje że Mike nie zobaczy kryjącej się pod tym intrygi pilnowania go. Na szczęście kiwnął głową na znak zgody, niczego się nie domyślając.
- Jasne. - powiedział tylko, otwierając szerzej drzwi. Janet biegiem poszła po bagaże i wcisnęła je do rąk Michaela.
- No to ja zmykam. Mam być w domu zaraz. - ostatnie zdanie wypowiedziała z widocznym strachem. Mike spojrzał na nią z bólem.
- Przepraszam że cię zostawiłem. - szepnął tak jakby łamało mu się serce.
- To nic. Ja sobie poradzę. - dotknęła jego dłoni. -  Wiesz o tym. - dodała ze śmiechem puszczając mu oczko. On uśmiechnął się i kiwnął głową. Janet podbiegła do samochodu i już odjeżdżała machając nam na pożegnanie. Gdy zniknęła nam z oczu Mike podniósł z ziemi torby które wcześniej upuścił pod ich ciężarem.
- Co ty tam masz? - zapytał z udawanym wyrzutem. Uśmiechnęłam się.
- Ubrania. - wzruszyłam ramionami. Kiwnął głową z miną typu " Ehe, tak. Jasne. Na pewno" i wszedł do środka. Szłam krok w krok za nim. Dom był nie wielki. Na parterze była kuchnia, salon i łazienka. A na pietrze trzy pokoje. Szczerze mówiąc zdziwiłam się że kupił tak mały dom. Od razu zaniósł bagaże do pokoju na piętrze. Po czym oprowadził mnie po domu i na koniec zaprowadził do kuchni. Zrobił tosty i usiadł naprzeciwko mnie. Zaczęliśmy w ciszy jeść. Przez cały czas gdy pokazywał mi dom nie odzywaliśmy się za wiele. On mówił co gdzie jest prostymi, krótkimi zdaniami, a ja tylko przytakiwałam. Gdy zjedliśmy nie wytrzymałam ciszy.
- Co się stało Michael? - zapytałam delikatnie, z troską w głosie.
- A co się miało stać? - zapytał jakby nigdy nic. Spojrzałam na rozciągnięte ubranie które miał na sobie i nie ogoloną twarz.
- Michael… Powiedz proszę. Chcę ci pomóc. - długo nic nie mówił. W końcu odezwał się z ogromnym bólem w głosie, który co chwile mu się załamywał.
- Wydawało mi się że znalazłem wielką miłość, szczęście… - pokiwał głową jakby mówił "Ale byłem naiwny!" - Lisa ma syna… Ze swoim byłym… Chciałem go adoptować. Powiedziała że to świetny pomysł bo mały bardzo mnie lubi. Cieszyłem się że będę miał dwójkę dzieci. Poproszono nas o wywiad… Zapytano czy chciałbym adoptować syna Lisy. Odpowiedziałem że tak [ i że pewnie niedługo tak będzie]. A Lisa zaczęła protestować. Powiedziała że mały ma już ojca i nie wie czy tak można. Zabolało mnie że tak uważa, ze mnie wcześniej oszukała. Pojechaliśmy do domu. Postanowiłem zapytać się o ciążę… Wyśmiała mnie. Powiedziała że nigdy w życiu. Zapytałem czy kiedykolwiek chciała mieć ze mną dzieci. Stwierdziła że jedno jej starczy i że ze mną nigdy nawet nie pomyślała o dzieciach. Wywiązała się kłótnia. Powiedziała że nigdy mnie nie kochała i zawsze chodziło jej o kasę i większy rozgłos. Że dłużej by ze mną nie wytrzymała. I cieszy się że tak to się potoczyło bo ją obrzydzam… Powiedziała że żałuje jedynie tego że nie udało jej się nic na tym "związku" zarobić. Kazałem jej się wynosić i… Rozwiodłem się. - zakończył. Cały czas załamywał mu się głos, ale przed ostatnim zdaniem wziął głęboki oddech i powiedział je całkiem normalnie jakby w ogóle go nie raniło. Nie patrzył mi w oczy. Dotknęłam delikatnie jego podbródka i podniosłam jego głowę by spojrzał mi w oczy.
- Przykro mi. To moja wina. - powiedziałam ze łzami napływającymi mi do oczu.
- Co ty gadasz za głupoty! - od razu odskoczył, uwalniając się od mojego dotyku. - W tym nie ma krzty twojej winy!
- Ale to ja namawiałam cię do spotkania z nią, żebyś zaczął działać. To przeze mnie teraz cierpisz.
- Ale to ja podejmowałem decyzje! Ja pozwoliłem na to wszystko. Rozumiesz? To ja! Nie ty. - spojrzał na mnie wzrokiem nie przyjmującym sprzeciwu. Kiwnęłam głową bez przekonania. - Chodź. Obejrzymy coś w telewizji. - powiedział po chwili. Wstaliśmy i poszliśmy do salonu. Mike włączył telewizor i usiedliśmy na dużej, miękkiej, beżowej kanapie. Poskakał chwilę po kanałach aż znalazł jakiś film który właśnie się zaczynał. Siedzieliśmy w dość dużej odległości od siebie. Bałam się jak zareagowałby gdybym się zbliżyła. Ale nie wytrzymałam tak zbyt długo. Nie mogłam znieść świadomości że siedzi obok mnie, a ja nie mogę go dotknąć, przytulić. Zbyt długo go nie widziałam, zbyt mocno tęskniłam. Powolutku mając nadzieję że jestem niewidzialna i nie zauważy tego co robię przybliżyłam się do niego. Dotknęłam jego prawego ramienia i zadrżałam gdy się poruszył. Ale już po chwili rozlał się po moim ciele spokój i szczęście. Mike podniósł rękę i objął mnie za ramiona. Spojrzałam na niego. Wyglądał jakby nie był świadomy że mnie przytulił, jakby zrobił to odruchowo. Mimo to byłam szczęśliwa. Wtuliłam się w niego i zaczęłam oglądać film. Niestety nie było mi to dane bo w ogóle nie mogłam się skupić. Wciąż myślałam jak pomóc Michaelowi. Wiedziałam że jego ton mówiący "Jest dobrze a ją mam gdzieś" jest jednym wielkim kłamstwem. Szczerze mówiąc nawet nie potrafił dobrze kłamać w tej sprawie bo sprawiało mu to za dużo bólu. Gdy tylko o tym myślał od razu na jego twarzy pojawiał się grymas bólu. Zaczęłam zastanawiać się jaką wiedźmą (żeby nie powiedzieć gorzej chociaż nasuwają się lepsze stwierdzenia) jest Lisa. Przecież spędziła z nim ponad dwa lata! Widziała jakim jest cudownym człowiekiem. Jak mogła go tak zranić widząc że on ją kocha?! Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej chciałam do niej pojechać i zrobić jej wieeelką krzywdę. Powoli zaczynało we mnie buzować. Oparłam głowę na barku Mike'a by trochę się uspokoić i poczułam coś mokrego na skroni. Podniosłam oczy i zobaczyłam spływające po policzkach Michaela łzy. Spojrzałam na telewizor i zobaczyłam że film się skończył a teraz leci powtórka wywiadu Michaela i Lisy. Od razu podniosłam się i przytuliłam z całej siły Mike’a. On przylgnął do mnie jak małe dziecko i zaczął szlochać. Długo nie mógł się uspokoić. O jakimś czasie zasnął. Był tak wykończony płaczem i tą całą resztą że nawet nie drgnął gdy wyswobodziłam się z jego uścisku i położyłam go na kanapie. Kucnęłam koło niego i zaczęłam mu się przyglądać. Teraz dopiero zauważyłam jak bardzo schudł. Wcześniej też był dość chudy ale teraz wydawało się że jest go o połowę mniej. Zmartwiło mnie to. Wstałam z kucek i poszłam do kuchni. Nastawiłam wodę na herbatę i oparłam dłonie o blat, spoglądając na widok za oknem. Rozpościerał się na mały lasek. Zauważyłam że dom z dwóch stron był otoczony właśnie tym laskiem. Za domem przed laskiem był jeszcze ogród. Parę drzew rosło w półkolu, tak że z gałęzi stworzyło się coś na kształt dachu i ścian, w środku ustawiony był stolik i trzy fotele ogrodowe z wikliny. Tak bardzo urzekł mnie ten widok że z zamyślenia wyrwał mnie dopiero głośny dźwięk gwizdka czajnika. Podbiegłam do kuchenki i wyłączyłam ją, ściągając z niej czajnik i zalewając wcześniej przygotowaną herbatę. Usiadłam przy wyspie popijając gorącą herbatę gdy usłyszałam jakiś dziwny dźwięk dochodzący z salonu. Odstawiłam herbatę i poszłam to sprawdzić. Weszłam do salonu i od razu podbiegłam do Mike’a. Wił się na kanapie jakby coś bardzo go bolało, a do tego cicho jęczał. Cały czas miał zamknięte oczy, jakby wciąż spał.
- Michael? Wszystko w porządku? Mike? Co ci? Boli cię coś? Proszę odpowiedz mi. - delikatnie nim potrząsałam trzymając go za ramiona. Nagle się podniósł. Spojrzał na mnie czerwonymi od łez oczami.
- Angie? - zapytał jakby zdziwiony moją obecnością.
- Tak Mike?
- Myślałem że to sen. Że cię tu niema. Że jestem sam. - powiedział to z ogromnym bólem.
- Jestem tu. - przytuliłam go - Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Nie zostawię cię.


***


Weszłam do jednego z centrów handlowych które były w okolicy. Ostatnio bardzo polubiłam chodzenie po sklepach. Nie musiałam nawet nic kupować. Uwielbiałam obserwować ludzi. Prostotę problemów nastolatek które uważały że największym problemem jest dobranie butów do sukienki. Miny facetów wyciągniętych na znienawidzone zakupy przez swoje dziewczyny. Dzieci które koniecznie musiały dostać TĄ zabawkę i robiły wszystko by mama się na nią zgodziła, co oznaczało tupanie, krzyczenie, a nawet płacz. Oczywiście dla wszystkich tych osób były to naprawdę trudne sprawy, ale ja najczęściej uśmiechałam się pod nosem rozbawiona prostotą ich problemów. Minęły dwa miesiące odkąd przyjechałam do USA. Przez ten czas razem z Michael’em stoczyliśmy niezłą bitwę o jego “powrót do żywych”. Jak się okazało Mike praktycznie nie jadł, przez co musiałam zmuszać go do choćby najmniejszych posiłków. Okazało się również że nie mógł spać, przez co zażywał masę leków. Na szczęście udało mi się dostać ziele męczennicy które gdy byłam w Polsce używała Lena, kiedy miała problemy z bezsennością po śmierci Kamili. Pomogły one i Mike’owi. Dużo z nim rozmawiałam i starałam się by było jak wcześniej. Oczywiście nie udawałam że nic się nie stało. Starałam się pomóc mu by się z tym pogodził i zrozumiał że to nie jego wina. Teraz było już dużo lepiej. Właściwie uważałam że byliśmy na finiszu wygranej bitwy. Dzisiaj pojechał do rodziny. Drugi raz od 5 miesięcy. Nie chciałam im przeszkadzać więc wybrałam się na zakupy. Niestety nie znalazłam nic ciekawego i siedziałam tylko z jedną sukienką w kawiarence z gorącą czekoladą i ciastem ze śmietankowym kremem. Spoglądałam na ludzi za szybą kawiarni. W pewnym momencie poczułam na ramieniu czyjś dotyk. Odwróciłam się i… zobaczyłam Johnny’ego.
- Cześć. - powiedział puszczając moją rękę. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Byłam tak zszokowana tym że go widzę że nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Widziałam po jego twarzy że nie wie co robić, że nie jest pewny jak ma odebrać moje milczenie. - Mogę usiąść? - zapytał w końcu. Patrzyłam na niego uświadamiając sobie że kiwam głową na znak zgody.
- Co ty wyprawiasz? - pomyślałam patrząc jak siada na krzesełku stojącym przede mną, po drugiej stronie stolika.
- Możemy porozmawiać?
- O czym? - usłyszałam swój głos.
- O nas.
- Myślałam że nie ma już nas? Bo wydaje mi się że to jak się zachowałeś oznaczało zerwanie.
-  Wiem zachowałem się jak dupek, żeby nie powiedzieć gorzej. Ale przemyślałem to. Już rozumiem że zrobiłem źle.
- Brawo Sherlock’u. - powiedziałam opierając się o oparcie krzesła i krzyżując ręce na piersi.
- Angie, proszę cię. Ja… ja bałem się że jeśli wyjedziesz i mnie tu zostawisz to… to już nie wrócisz. Że zostanę sam. Bez ciebie. Po prostu się bałem. Wiem że to nie zmienia faktu że zachowałem się jak kompletny idiota. Ja nie wiedziałem co robię. Wtedy gdy do ciebie zadzwoniłem… Uświadomiłem sobie że cię zostawiłem samą i chciałem sprawdzić czy nic ci nie jest. Pojechałem na plażę, ale już cię nie było, więc zadzwoniłem do Cassie, ona powiedziała mi gdzie jesteś. Więc zadzwoniłem do Mike’a. Nie był zadowolony że dzwonię, nie będę ukrywał że go rozumiem, ale pozwolił mi z tobą porozmawiać. Wystarczyło że usłyszałem twój głos i od razu byłem spokojniejszy.
- Dlaczego nie przyszedłeś na lotnisko? Dlaczego ani razu przez ten czas nie zadzwoniłeś?
- Bo uświadomiłem sobie jak bardzo cię skrzywdziłem i nie wiedziałem czy chcesz jeszcze kiedykolwiek mnie zobaczyć czy usłyszeć. Nie chciałem cię bardziej ranić.
- To dlaczego teraz tu jesteś? - westchnął.
- Bo jak cię zobaczyłem nie mogłem się powstrzymać. Za bardzo chciałem cię znów usłyszeć. Dowiedzieć się czy mogłoby coś się między nami zmienić. Czy mogłoby być tak jak dawniej… - cały czas patrzyłam mu w oczy i wiedziałam że żadne jego słowo nie było kłamstwem. Patrzyłam w oczy komuś kto był moim narzeczonym, komuś kto teraz patrzył na mnie tak że nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Spuściłam wzrok z jego oczu. Błądziłam po jego twarzy aż opuściłam wzrok na niedopitą czekoladę.
- Nie wiem. - odpowiedziałam - Nie wiem czy byłoby tak samo…
- Zrobię wszystko by było jeszcze lepiej. - usłyszałam. Nagle poczułam dotyk dłoni na mojej twarzy i zanim się zorientowałam poczułam ciepłe usta Johnny’ego na swoich. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Zamiast mu się wyrwać lub chociaż poprosić by przestał, zaczęłam odwzajemniać pocałunek. Usłyszałam że przysunął się do mnie krzesłem i przylgnęłam do niego jeszcze bardziej. Nie mogłam przestać. Nagle usłyszeliśmy wymowne chrząknięcie. Otworzyłam oczy i nie chętnie (Boże NIE CHĘTNIE!) się od niego oderwałam. Spojrzałam na nieco zmieszaną dziewczynę która była tu kelnerką.
- Przepraszam bardzo ale prosiłabym…
- Już wychodzimy. - zszokowana usłyszałam własny głos. Wstałam i pociągnęłam za sobą Johnny’ego, w tym samym czasie kładąc na stoliku pieniądze. - Reszta dla pani. - powiedziałam i wyszłam ciągnąć za sobą zdezorientowanego Johnny’ego. Wyszliśmy z budynku. Stanęłam jak wryta nagle orientując się że wszędzie jest śnieg a ja swoją kurtkę trzymam w ręce. Puściłam Johnny’ego i zaczęłam mocować się ze swoją błękitną kurtką. Nagle poczułam że Johnny bierze ją ode mnie, spojrzałam na niego, a on jakby nigdy nic pomógł mi ją założyć.
- Idziemy na spacer? - zapytał gdy stałam już ubrana. Skinęłam głową i ruszyliśmy w stronę parku. - O tej porze roku jest naprawdę piękny. - powiedział po chwili.
- To prawda. Gdy jest cały przykryty śnieżną pierzyną wygląda magicznie. - spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam, a on odwzajemnił uśmiech. Przez chwilę szliśmy w ciszy przyglądając się parkowi.
- Jak przygotowania do świąt? - zapytał nagle.
- Szczerze mówiąc? Nijak. W ogóle się za to nie wzięłam. Nawet nie mogę sobie uświadomić że jest już 2 grudnia. Ale to chyba przez to że pierwszy raz będę je spędzać poza domem.
- Tęsknisz za nimi?
- Tak, ale nie mogę być i tam i tu. - uśmiechnęłam się lekko. Rozmawialiśmy tak przez dłuższy czas, aż zaczęłam odczuwać “uroki” zimy i zaczęłam się trząść.
- Zimno ci. - stwierdził ściągając z siebie płaszcz.
- Co ty wyprawiasz?! Przeziębisz się!
- Mieszkam nie daleko. Możemy, jeśli chcesz, pójść do mnie. Zrobię ci gorącej herbaty i trochę się rozgrzejesz. A potem cię odwiozę. I nie nie przeziębię się. - powiedział zakładając na mnie swój nagrzany płaszcz. Westchnęłam i kiwnęłam głową.
- Dobra.


***


Siedziałam w małej, ładnie urządzonej kuchni. Johnny od prawie godziny rozśmieszał mnie swoimi minami. Było mi dobrze. Tak jak kiedyś.
- Długo tu już mieszkasz? - zapytałam po kolejnej salwie śmiechu jaką z siebie wydałam.
- Będzie już z jakiś rok. - powiedział robiąc kolejną minę po której wybuchłam śmiechem. Po chwili się uspokoiliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Skończyłam swoją herbatę z cytryną i odłożyłam kubek na stół. Johnny podszedł i kucnął przede mną rękami opierając się o moje kolana. Spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się, słodko je mrużąc. Delikatnie i powoli podniósł się i dotknął swoimi ustami moich. Mimowolnie odwzajemniłam pocałunek, zatapiając się w nim. Nawet nie wiem kiedy przerodził się w coś więcej…


***


Obudziłam się wcześnie rano. Przez długi czas nie miałam ochoty otwierać oczu. Ale przecież w końcu trzeba prawda? Przewróciłam się na drugi bok, otworzyłam oczy i … Ledwo udało mi się zadusić krzyk w gardle. Wydałam z siebie tylko cichuteńki pisk. Obok mnie leżał Johnny!
- Co on tu robi?! - wydarły się moje myśli. Zaczęłam się gorączkowo rozglądać i zmieniłam zdanie. - Co ja tu robię?! - tym razem brzmiało pytanie w mojej głowie. Zapalczywie starałam się przypomnieć sobie wczorajszy dzień. I im więcej zaczynałam sobie przypominać tym bardziej byłam przerażona. Natychmiast wstałam i ubrałam się po czym nie czekając długo ubrałam kurtkę i wybiegłam z mieszkania. Nie zatrzymując się ani na chwilę dobiegłam do najbliższego przystanku autobusowego. Nawet tam nie mogłam ustać w miejscu i chodziłam tam i z powrotem. Gdy autobus przyjechał od razu do niego wsiadłam. Był pusty ze względu na wczesną godzinę. Usiadłam na jednym z krzesełek. Droga strasznie mi się dłużyła, a im dłużej jechałam tym gorzej się czułam ze swoimi myślami. Cieszyłam się że autobus zatrzymuje się dość blisko domu Mikey'a, wystarczyło żebym przeszła jedną uliczkę i skręciła w drugą i byłam na miejscu. Ten krótki odcinek przebiegłam bez zatrzymywania się. Gdy weszłam za furtkę od razu stanęłam jak wryta.
- Co ja powiem Michael’owi? Że gdzie spędziłam noc? Nie mogę mu powiedzieć gdzie byłam i co się stało! Spaliłabym się ze wstydu! - krzyczały moje myśli tak głośno że nie mogłam skupić się na poruszaniu do przodu. Wreszcie wzięłam parę głębokich oddechów i ruszyłam do drzwi. Włożyłam klucz do dziurki i przekręciłam. Wzięłam kolejny oddech i otworzyłam drzwi. Od razu usłyszałam dźwięk automatycznej sekretarki obwieszczający że mamy nagrane jakieś wiadomości. Po cichu zamknęłam drzwi mając nadzieję że Michael śpi i ściągnęłam z siebie kurtkę i buty. Podeszłam do telefonu i wcisnęłam przycisk. Natychmiast odezwał się miły kobiecy głos zawiadomił mnie że mam trzy nie odsłuchane wiadomości. Po czym usłyszałam męski głos.
- Angie? Jesteś tam? Pewnie jesteś na górze i nie słyszysz. Mniejsza o to. Odsłuchasz zaraz. Trochę się zasiedziałem i mama nie chce mi pozwolić wracać po nocy. Więc prześpię się tu. Dasz radę sama prawda? Nie muszę się martwić? Mam nadzieję… Pozamykaj drzwi, powyłączaj światła, zakręć krany, sprawdź czy gas jest wyłączony w kuchence i możesz iść spać. - zaśmiał się - Zachowuję się jak moja mama. Jakbyś była małą dziewczynką. A przecież jesteś dorosła. Dasz sobie radę. Zresztą jak zawsze. - wiedziałam że w tym momencie się uśmiechnął. - Wrócę rano. Gdzieś koło 7-8. No to do jutra. Pa! - i się wyłączył. Czyli jeden problem z głowy. Michael nie będzie wiedział że nie było mnie tu, bo sam był poza domem. Mimowolnie spojrzałam na zegarek. Było za 5 minut 6. Odetchnęłam z ulgą. Po chwili usłyszałam kobiecy głos.
- Cześć siostrzyczko! Wiesz że to nie ładnie tak nie dzwonić do własnej bliźniaczki? I jeszcze nie odbierasz jak dzwonię! No wiesz co?! - wybuchła śmiechem, a ja się uśmiechnęłam - No ale mogłabyś zadzwonić. A nie już prawie trzy tygodnie żadnego telefonu! Wiesz że za tobą tęsknię? Bardzo mi ciebie tu brakuje. Tylko błagam cię nie dzwoń mi w środku nocy! Bo cię uduszę jak wrócisz. - znowu się zaśmiała - Zmieniając temat. Mam dla ciebie dwie niespodzianki. Ale nic ci nie zdradzę! Musisz poczekać. Wszystko w swoim czasie. Dobra to kończę. Zadzwoń jak będziesz miała chwilę wolną… A raczej wolne 5 godzin. - poprawiła się i roześmiała. - Pa siostrzyczko! Całusy! - zaśmiałam się cicho słysząc dźwięk całusa i wysyłania go dmuchnięciem do mnie. Obiecałam sobie że jutro do niej zadzwonię. W tym samym momencie znów usłyszałam męski głos i skamieniałam.
- Angie? Wszystko w porządku? Ty…em… Uciekłaś? Czy…czy ja… Zrobiłem coś nie tak? Proszę odezwij się… - wyłączył się. Co miałam mu powiedzieć? Że źle się czuję myśląc o tym co się wydarzyło? Że tego żałuję? Nie ważne co powiem to go zranię. Zachowałam się jak kompletna idiotka. Dostałam jakiegoś zaćmienia czy co że do tego dopuściłam?! Przecież wiedziałam że nic z tego nie będzie! Wściekła na siebie poszłam do salonu. Spojrzałam na zegarek. W pół do 8. Tyle czasu spędziłam na rozmyślaniu o tym?! Nie mogłam w to uwierzyć. W tym samym momencie kiedy opadłam na kanapę usłyszałam otwierające się drzwi.
- Już jestem! - usłyszałam Mike’a. Po chwili stał nade mną. - Jak tam? - zapytał z uśmiechem. Wysiliłam się by się uśmiechnąć.
- Smutno było bez ciebie. Dobrze że już jesteś. - powiedziałam i przytuliłam go. On odwzajemnił uścisk i się uśmiechnął.
- To co robimy? - zapytał wesoło.
- Może jakiś film? - zaproponowałam.
- Super! Ale ja wybieram film! - powiedział od razu z szatańskim uśmiechem klękając przed półką z kasetami.
- Czyli będę umierać ze strachu? - zaśmiałam się.
- Może nie będzie aż tak źle? - też się zaśmiał. - Szczęki! - krzyknął podnosząc się z klęczek i trzymając w uniesionej dłoni jedną z kaset. Zaczął uradowany wymachiwać kasetą.
- Umrę ze strachu! - powiedziałam autentycznie przestraszona.
- Nie bój się. - powiedział uśmiechając się - Będę przy tobie! - zaśpiewał i oboje zaczęliśmy się śmiać. Mike włączył film i usiadł obok mnie. Co chwilę podskakiwałam lub chowałam się za nim. Po jakimś czasie zaczęłam się nawet zastanawiać czy dochodzi mu krew do ręki którą praktycznie cały czas ściskałam. Ale tak jak obiecał cały czas był przy mnie. Po filmie stwierdziliśmy że jestem już “zaprawiona” i robimy maraton. Więc cały dzień spędziliśmy na oglądaniu horrorów.


***


Usiadłam na fotelu patrząc w telewizor. Zaczynał się właśnie jakiś program muzyczny i byłam pewna że zobaczę Mikey'a. Uwielbiałam słuchać i oglądać jego twórczość. Był niesamowity. Było widać że kocha to co robi. Cieszyłam się że go usłyszę i zobaczę szczególnie teraz kiedy nie było go ze mną. Od wczesnego ranka pracował nad płytą. Na reszcie mógł się na niej skupić i był w swoim żywiole. Zdążył tylko mnie obudzić i powiedzieć że nie będzie go cały dzień i żebym na niego wieczorem nie czekała bo wróci późno ze studia. Nie podobało mi się to że będzie się tak przemęczać. Szczególnie że dopiero powrócił do formy. Nie chciałam żeby znowu mu coś się stało. Niestety w tym temacie nie miałam nic do gadania. Nikt nie miał. Jak Mike się uparł że będzie pracował na “200% normy” to tak zrobi. Nawet gdyby miało to oznaczać nocowanie w studiu, spanie po dwie godziny dziennie i spożywanie bardzo małych ilości jedzenia. Dlatego jedynym sposobem było pozwolenie mu na robienie czego chce i wtykanie mu jedzenia lub namawianie do zakończenia pracy na dany dzień. Dlatego też dzwoniłam do niego w porach posiłków i przypominałam że ma zjeść. Dziesięć minut temu dzwoniłam by zjadł kolację. Wiedziałam jedno. Jeśli niczego nie zje lub zje bardzo mało to będę o tym wiedziała gdy go zobaczę. Bardzo dobrze już  rozpoznawałam takie rzeczy. Miałam też zamiar na niego mimo wszystko poczekać. I jakby co zadzwonić żeby wracał. Byłam zdolna nawet do wymyślenia pożaru albo kradzieży. Byleby tylko skończył się wycieńczać. Wiedziałam że nie ważne kiedy skończy, wróci do domu cały w skowronkach. Uwielbiał to co robił i mimo zmęczenia, głodu czy jeszcze czegoś innego to dawało mu ogromną radość. Z zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos. Skupiłam uwagę na telewizorze w którym ujrzałam Michaela siedzącego w samochodzie z jakąś dziewczyną, zaraz Mike mówił mi jak się nazywa, yyy… O… Ola! Ola Ray! Szczerze mówiąc nie przepadałam za nią. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu nie przypadła mi do gustu. Ale mniejsza o to, ważne że widziałam teraz Thriller i Mike’a. Oczywiście co chwila skakałam ze strachu mimo że oglądałam ten teledysk już któryś raz z kolei. W tym samym momencie kiedy usłyszałam śmiech Vincent’a Price’a i zaczęłam drżeć usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam zdziwiona w ich kierunku.
- Kto to może być? - pomyślałam i wstałam z fotela. Pośpiesznie podeszłam do drzwi i je uchyliłam. Nikogo nie było. Spojrzałam na ziemię i zobaczyłam wielką walizkę. Zdezorientowana szerzej otworzyłam drzwi i … prawie dostałam zawału. Z za rogu ktoś wyskoczył a ja ze strachu aż upadłam na plecy.
- O Jezu! Nie chciałam cię aż tak przestraszyć! - usłyszałam znany głos. Podniosłam głowę i aż szczęka mi opadła. W ciągu sekundy podniosłam się i rzuciłam na stojącą w drzwiach osobę.
- Aaaaa! Lena! - wydałam z siebie pisk i … przewróciłam swoją siostrę na wielką walizę. Leżąc obie na niej zaczęłyśmy się śmiać. - Boże! Co ty tu robisz?! - zapytałam podekscytowana gdy już wstałyśmy.
- Stęskniłam się za swoją siostrzyczką! To nie wystarczający powód żeby przyjechać?
- Oczywiście że wystarczający! - krzyknęłam i jeszcze raz ją przytuliłam. - Chodź pewnie zmęcznona jesteś. Siadaj. Kawy, herbaty, wody, czekolady, soku…
- Dobra, dobra. Nie rozpędzaj się tak! Już wiem że masz wszystko! - zaśmiała się. - Zrób mi herbaty.
- Ok. - uśmiechnęłam się i poszłam w stronę kuchni. Nastawiłam czajnik i usłyszałam za sobą jakiś szmer. Odwróciłam się i zobaczyłam że Lena siedzi na krzesełku barowym przy wyspie.
- Mieszkasz tu z tymi swoimi przyjaciółmi? - zapytała po chwili rozglądając się. A mnie wmurowało.
- Przecież Lena nie wie o Mike’u! Jak ja jej to powiem? Jak powiem że mieszkam tu sama z “obcym” facetem? Przecież ona mnie zabije choćby za to że jej nie powiedziałam! I jeszcze to kim jest Mike. Boże ratuj! - krzyczały moje myśli aż usłyszałam domagający się odpowiedzi głos Leny.
- To odpowiesz mi? - westchnęłam i spojrzałam na nią.
- Muszę ci coś powiedzieć. Tylko musisz mi coś obiecać.
- Nooo dooobra. - powiedziała powoli i niepewnie.
- Mieszkam tu z… - usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu i bezwiednie odetchnęłam z ulgą. Podeszłam do telefonu i podniosłam słuchawkę.
- Halo?
- Cześć. Słuchaj jednak wracam do domu. - usłyszałam zawiedziony głos Mike’a - Coś grasowało po studiu jak mnie nie było i masa osób się pochorowała. Większość potrzebnych mi osób jeszcze leży w łóżkach i dochodzi do siebie. To co dam radę zrobić bez nich zajmie mi nie wiele czasu. Ale nie będzie ich jeszcze ok. tygodnia lub dwóch  więc rozłożę to jakoś w czasie. Dlatego wracam szybciej. Za jakieś 5-10 min powinienem być.
- Dobra. Przykro mi że tak wyszło.
- Trudno. Nic na to nie poradzę. Nie będę przecież szukał nowych ludzi na szybko by ich za tydzień odprawić.
- Rozumiem. A ty się dobrze czujesz? Ciebie nie złapało?
- Nie, możesz być spokojna.
- No to dobrze. I… em… - spojrzałam w stronę Leny która właśnie wyłączała czajnik z wodą. Dziękowałam bogu że telefon jest w salonie a nie w kuchni. - Mamy problem. - szepnęłam.
- Jaki? Co się stało? - zapytał niespokojny.
- Nic poważnego… To znaczy… Eh… Przyjechała moja siostra. Pyta o ciebie. To znaczy z kim mieszkam. Nie wiem jak jej odpowiedzieć… I boję się jak zareaguje jeśli jej powiem prawdę.
- Nie powinnaś jej okłamywać. Nie powinnaś się tak przejmować. Ty mnie nie znałaś. Ona pewnie też, więc powinna zareagować podobnie do ciebie. Zresztą jesteście bliźniaczkami.
- No wiem… - powiedziałam spoglądając na Lenę. Michael miał rację. Nie mogłam jej okłamywać. - Dziękuję.
- Za co dziękujesz? Przecież nie masz za co?
- Za to że jesteś.


***


- Że co? Czekaj, czekaj. Ty. Mieszkasz. Z. Gwiazdą Pop?
- Nooo. Tak. - patrzyła na mnie jakbym postradała rozum. Westchnęłam. - Chodź. - powiedziałam i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i miałam nadzieje że będzie w nim to czego szukam. Zaczęłam skakać po kanałach. Usłyszałam że Lena wchodzi do pokoju, kontem oka zauważyłam że oparła się o ścianę przy wejściu. W końcu trafiłam na MTV i Rock With You. - To on. - powiedziałam odchodząc od telewizora i siadając na jednym z foteli.
- Jaaasne. - powiedziała przeciągle wciąż mi nie wierząc. W tym samym momencie otworzyły się drzwi.
- Już jestem! - usłyszałam łagodny głos. Lena się odwróciła i otworzyła szeroko usta przy okazji wytrzeszczając oczy. Do pokoju wszedł Mike z promiennym uśmiechem.
- Lena jak sądzę? Miło mi cię poznać. - podszedł do niej i podał jej rękę. - Jejciu. Nie spodziewałem się że jesteście identyczne! - zaśmiał się. Lena znalazła się w mgnieniu oka koło mnie.
- Powiedział że jestem Lena i że nie wiedział że jesteśmy do siebie tak podobne? - upewniła się.
- Jestem z ciebie dumna siostrzyczko! - uśmiechnełam się. I spojrzałam na zdezorientowanego Michaela. No tak przecież między sobą mówiłyśmy po polsku - Nie była pewna czy cie zrozumiała. - wytłumaczyłam z z uśmiechem. Kiwnął głową odwzajemniając uśmiech.
- Czyli jednak trochę umiem angielski. - powiedziała po angielsku i zaśmiała się Lena.
- Tak sądzę. - powiedzieliśmy równocześnie z Mike'iem. Całą trójką wybuchliśmy śmiechem.
- Czyli jesteś Michael Jackson - Gwiazda Pop. Szczerze mówiąc to nie wierzyłam Angelice jak mi o tobie powiedziała. - powiedziała zawstydzona.
- Nie dziwię się! Ja też bym nie uwierzył na twoim miejscu. - zaśmiał się. Obie mu zawtórowałyśmy.
- No to co? Herbaty? - zapytałam po chwili z uśmiechem.
- Jasne.
- Z chęcią. - odpowiedzieli równocześnie. Gdy każdy miał już kubek gorącej herbaty w ręce usiedliśmy w salonie. Mike oczywiście od razu poprosił żebym wyłączyła telewizor, bo co chwila leciała jakaś jego piosenka. Niestety na jego nieszczęście zabroniła mi Lena mówiąc że chce “nadrobić w zaległości” i zobaczyć wszystkie jego teledyski. Była tak samo zachwycona jak ja. Zadała mu chyba z miliard pytań. On dzielnie wytrzymał i odpowiadał na każde jak najbardziej wyczerpująco. Gdy zrobiło się późno nagle podskoczyłam przypominając sobie o czymś.
- Mike! Lena może tu zostać? Przecież ona nie ma gdzie się zatrzymać!
- Mam się poczuć urażony tym pytaniem? Oczywiście że może! - uradowana podbiegłam do niego i dałam mu buziaka w policzek. Nagle oboje spojrzeliśmy na Lenę która patrzyła na nas podejrzliwie z wybałuszonymi oczami.
- Yyyy… To wyyy…
- JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI! - uprzedziliśmy jej pytanie. I zaczęliśmy się śmiać. Kto tylko nas widział pytał o to samo. Za każdym razem. Gdy przestaliśmy się śmiać i udobruchaliśmy sobie  obrażoną Lenę która myślała że to z jej się śmialiśmy (chociaż było to prawie prawdą, ale niech żyje w niewiedzy) pokazaliśmy Lenie jej pokój i każdy rozszedł się do swojego. Gdy leżałam już w łóżku usłyszałam pukanie do drzwi. Okazało się że to Luśka.
- Muszę z tobą o czymś pogadać.
- Siadaj. - powiedziałam od razu wskazując łóżko na którym leżałam. Usiadła na rogu i spojrzała na mnie.
- Poznałam kogoś. Dzisiaj rano. Jest niesamowity. Bardzo uprzejmy, miły, jest gentelmenem. Jest zabaw ny i słodki. I do tego nieziemsko przystojny! Zaczepił mnie. Rozmawialiśmy chwilę, ale musiałam już iść, mimo to rozmawialiśmy jakbyśmy znali się od miesięcy. Jest naprawdę niesamowity.  
- No to super! - ucieszyłam się - Ale… To jaki problem?
- Zaprosił mnie na jutro do kawiarenki “Rainbow”.
- Oj, Lencik. I nie wiesz gdzie to jest, prawda?
- Nom. - przyznała rumieniąc się.
- Zaprowadzę cię. - uśmiechnęłam się. A ona od razu się rozpromieniła.
- Suuper! Dziękuję! - zapiszczała i dała mi całusa w policzek. Nagle pełna energii podskoczyła i wciągu mgnienia oka znalazła się przy drzwiach. Już miała wychodzić gdy nagle się zatrzymała. Trzymając w ręce klamkę otwartych drzwi odwróciła się w moim kierunku. - Pocałował mnie. To było wspaniałe i trwało chyba całą słodką wieczność. - powiedziała z błogim uśmiechem. - Chyba się zakochałam.
- Z całą pewnością. - przyznałam przyglądając się jej z uśmiechem.
- Dobranoc. - powiedziała z uśmiechem i już jej nie było.


***


- No chodź! Bo się spóźnię!
- No idę, idę. - jęknęłam wlekąc się do mojej siostry. Nie czułam się dzisiaj za dobrze, od rana miałam jakieś dziwne przeczucie i czułam nienaturalny ucisk w żołądku, i nie było mi na rękę chodzenie po centrum handlowym żeby pokazywać Lenie gdzie ta kawiarnia. Jednak szłam przed siebie, mimo że trochę się ociągając. - Widzisz tam jest ta kawiarnia. - pokazałam jej będąc właściwie na przeciwko niej. - Idź a ja… Nie wiem. Pójdę do tego sklepu. - kiwnęłam głową w stronę niewielkiego sklepiku niedaleko kawiarenki. Nie miałam najmniejszej ochoty łazić po sklepach ale wiedziałam że Lena jeszcze nie zbyt dobrze wie jak wrócić.
- Dzięki. - dała mi całusa w policzek i poszła w stronę kawiarenki. Spojrzałam na zatłoczony sklep i całkowicie odechciało mi się po nim łazić. Zdecydowałam się więc usiąść na ławeczce, za którą rosło duże drzewo i parę krzaczastych roślin, na przeciwko kawiarni tak że nie było widać osoby na ławce ale za to ja mogłam patrzeć na oszkloną kawiarnię. No wiem. Nie powinnam podglądać siostry. Ale byłam ciekawa. Więc usiadłam zaczęłam obserwować. Na początku patrzyłam na kawiarnię, ale słońce tak odbijało się od szyb że nic nie widziałam, więc przypatrywałam się ludziom którzy mnie mijali. Przechodziło obok mnie młode małżeństwo. Kobieta była w zaawansowanej ciąży. Jej mąż co chwila dotykał brzucha, mówił do dziecka. Był strasznie zaaferowany. Bezustannie pytał czy jego ukochana czegoś nie potrzebuje, całował ją, przytulał albo głaskał po ręce. W pewnym momencie znów ją pocałował i powiedział coś pięknego. “Dziękuję Ci za to że dajesz mi szczęście. Ty i Nasze dziecko jesteście moim całym światem. Kocham Cię.”. Kobieta się rozpłakała i mocno jeszcze raz się pocałowali. Po chwili zniknęli z zasięgu mojego wzroku wciąż trzymając sie za ręce i przytulając. Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Ale nie zdążyłam się nad tym zastanowić bo kątem oka zauważyłam że słońce zaszło i odsłoniło mi kawiarenkę. Z zaciekawieniem się odwróciłam i zrobiło mi się słabo. Zobaczyłam moją siostrę całującą się z tym chłopakiem… z Johnnym…

Komentarze

  1. Hah! Tak czułam, że to będzie Johnny! ;) Szczerze, miałam nadzieję, że go już nie będzie, ale jak widać znowu będzie mącił.
    Fajnie, że dodałaś rozdział i że jest taki długi, bo widzę, że ogólnie mało komu chce sie pisać :D Było tu co prawda parę błędów, ale znośnych. Pisz szybko następną, bo koniecznie chcę wiedzieć, co będzie dalej :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za błędy przepraszam. Zwykle pisze w takim swoim programie a teraz coś mnie wzięło na inny. Jeszcze raz za nie przepraszam. Też zauważyłam że dość mało. Chociaż ja to i tak mam masę do nadrobienia. Postaram się jak najszybciej o nową :)
      Dzięki za komentarz :*
      Jacksonka

      Usuń
  2. Jak tylko napisałaś, że Lena poznała tego faceta, to od razu się domyśliłam, że to będzie Johnny! :D Bardzo fajny rozdział i dobrze, że taki długi. Czekam na kolejny. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha, czytając komentarze, widzę, że nie tylko ja spodziewałam się Johnny'ego :) Świetna część, mam nadzieję, że następna będzie już niedługo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się jak najszybciej :D
      Cieszę się że się podoba

      Usuń
  4. Zaraz, zaraz! Tym Johnnym? To prawda, ja też przypuszczałam, że będzie chodzić o niego, ale jakoś nie chciało mi się wierzyć, że pójdziesz w coś takiego. Notka bardzo mi się podobała. Ciekawa, a przede wszystkim długa, a takie lubię najbardziej :D. Zauważyłam, że "u Ciebie" piję się sporo herbaty i często ogląda telewizję. Nie przeszkadza mi to.. wręcz przeciwnie. To taki znak rozpoznawczy... Hehe. Co do błędów: To są, nie ma co się oszukiwać. Szczególnie jeśli chodzi o dialog, ale tak, jak ktoś już powiedział, nie rażą zbytnio w oczy.
    Czekam na następną notkę i pozdrawiam. Martuś.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, że rozdział taki długi. Pod koniec naprawdę się namieszało, ale dziewczyny! Nie należy winić za to Johnnego ani Leny, bo ona i Angie są identyczne, każdy mógłby się pomylić.
    Rozdział świetny, czekam na nn. :)
    Lolkaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietna częśc, bardzo długa, rozbudowana i wiele się dzieje. Tak trzymać! Cieszę się że Angie wróciła do Stanów, oj podejrzewam że ta część to dopiero przedsmak wydarzeń w Ameryce ;)
    Przerpaszam, że tak pózno ale byłam za granica
    Diana

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz