One more chance cz.14

Przepraszam was że tyle to trwało. Nie jestem zadowolona z tego co napisałam. Wiecznie teraz żyję w pośpiechu. I widać to też w opowiadaniu. Strasznie się śpieszę. Pokazuję tylko urywki. Ale to przez to że już w następnej notce chcę żeby znalazł się Michael. Także sami oceńcie. Zapraszam.


Szłam wolno ulicą, wokół było ciemno, drogę oświetlał mi jedynie lampion który trzymałam w dłoni. Jego światło pięknie iskrzyło się w śniegu. Nie spodziewałam się że ten domowy zwyczaj się kiedyś do czegoś przyda, ale jednak. No bo kto by pomyślał że akurat w Wigilię, a właściwie już w Boże Narodzenie, zabraknie prądu i będę o 2 w nocy wracała z pasterki w całkowitej ciemności, a drogę oświetlać mi będzie jedynie lampion który zabierałam ze sobą co roku i zawsze tylko mi przeszkadzał? Ale cieszyłam się że tak wyszło. Czułam zupełnie inną atmosferę. Taką magiczną. Szłam sama, rodzice załatwili podwózkę, ale ja chciałam iść piechotą. Nie było mi zimno, mimo niskiej temperatury i masy śniegu, bo skutecznie ochraniał mnie płaszcz. Do domu miałam jeszcze tylko kawałek, ale się nie śpieszyłam. Taka atmosfera była idealna na rozmyślania. Myślałam o Michaelu. Bardzo za nim tęskniłam. Było mi bardzo ciężko bez niego, ale starałam się tego nie okazywać. Gdy wieczorami byłam sama w swoim pokoju cichutko płakałam. Wiedziałam że Mike nie byłby zadowolony że tak się zachowuję, ale ja naprawdę nie potrafiłam się powstrzymać. Gdy byłam w grupie z innymi starałam się o tym nie myśleć, ale gdy tylko byłam sama od razu zaczynałam czuć tą pustkę, tęsknotę za jego śmiechem, za naszymi wygłupami, rozmowami, za wspólnym oglądaniem horrorów, które oboje uwielbialiśmy, czułam się samotna. Momentami nie rozumiałam dlaczego właśnie za nim tak tęskniłam. Co miał w sobie takiego że bez niego ciężko mi było żyć? Przecież był moim przyjacielem tak samo jak Cassie jednak mimo tęsknoty, możliwość pisania z nią i świadomość że ją na pewno zobaczę mi wystarczała, natomiast w przypadku Michaela potrzebowałam jego obecności. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie jakiś dźwięk. Spojrzałam przed siebie wyciągając do góry rękę z lampionem by lepiej się przyjrzeć. Zobaczyłam jakąś postać. Zbliżała się powoli. Był to na pewno mężczyzna. Trochę się wystraszyłam w końcu byłam sama w ciemną noc. Zatrzymałam się gwałtownie i myślałam co teraz robić. Postać zbliżała się coraz bardziej. Gdy był już całkiem blisko w odruchu paniki chciałam go walnąć lampionem. Ale on skutecznie mi tego zabronił łapiąc mnie za nadgarstek. Już miałam krzyczeć o pomoc ale on ściągnął kaptur który zasłaniał mu twarz.
- Zwariowałeś? - krzyknęłam i walnęłam go wolną ręką w głowę. - Robert, przecież ja mało co zawału nie dostałam!
- Przepraszam. - zaśmiał się mój kolega. - Nie chciałem cię wystraszyć. - powiedział starając się nie roześmiać jeszcze bardziej. Zrobiłam obrażoną minę. - Ej, no serio nie chciałem.
- I dlatego w ciemną noc o 2 w nocy z kapturem na głowie szedłeś w moją stronę bez żadnego uprzedzenia że to ty? Przecież to mógł być jakiś seryjny morderca!
- Ale to tylko ja. - powiedział głupkowato wyszczerzając  zęby w uśmiechu.
- W ogóle co ty tutaj robisz o tej godzinie?
- Mógłbym ci zadać to samo pytanie. - powiedział zadowolony z siebie.
- Wracam z pasterki.
- Piechotą? Przecież widziałem twoich rodziców jak jechali z Nowakami samochodem.
- Ale ja chciałam się przejść. A teraz twoja kolej.
- No… Ja… - zaczął się plątać.
- Bez owijania w bawełnę. Gadaj!
- No czekałem na ciebie.
- Wiedziałam! Czyli specjalnie mnie wystraszyłeś!
- Nie. To nie tak. Ja czekałem na ciebie bo chciałem z tobą o czymś porozmawiać.
- O czym? - zaciekawiłam się.
- Bo… eh… To nie takie proste. Nie wiem od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.
- Angelika… Ja… Ja się chyba w tobie zakochałem. - wydusił, a mnie wmurowało. Normalnie myślałam że zaraz zemdleje taki miałam zamęt w głowie.
- Że co?!
- Zawsze tak było. Ale bałem się o tym tobie powiedzieć. - złapał moją rękę. - Jesteś piękna, mądra, zabawna. Nie potrafię o tobie nie myśleć. Jesteś moim całym światem. - próbował mnie pocałować, ale szybko wyrwałam rękę i odsunęłam się kawałek.
- Zwariowałeś?! Jesteś chłopakiem mojej siostry! Bliźniaczki! Przecież ona cię kocha! Jak możesz być takim egoistą?!
- Ale to ciebie kocham a nie ją. Jestem z nią tylko dlatego że ty widziałaś we mnie tylko kolegę.
- Co?! Jak… Nie to… Boże! Jesteś największym idiotą jakiego znam! Jak mogłeś coś takiego zrobić Lenie?! Złamiesz jej serce! Co myślałeś że od tak będę z chłopakiem mojej siostry?! Jesteś…ahrrr… - minęłam go i szybkim krokiem ruszyłam do domu. On stał w tym samym miejscu jak zamurowany, nie ruszył za mną z czego byłam bardzo zadowolona. Złość mnie roznosiła. - No co za dupek jeszcze mi Boże Narodzenie popsuł. - pomyślałam przechodząc przez furtkę. Otworzyłam drzwi domu i szybko weszłam bo znowu zaczął padać śnieg. Jedyne światło które się paliło dochodziło z salonu. Ściągnęłam z siebie płaszcz i buty i poszłam w kierunku salonu. Była tam Lena. Piła herbatę siedząc przy kominku. Gdy weszłam odwróciła się w moją stronę i się uśmiechnęłam. Gdy ją zobaczyłam serce zaczęło mnie boleć. - Dlaczego spotyka ją tyle nieszczęść? - pomyślałam i westchnęłam. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Co się stało? - zapytała od razu.
- Tak mi przykro. - powiedziałam ze łzami w oczach. Musiałam jej powiedzieć. Wolałam żeby dowiedziała się ode mnie niż od jakiejś „miłej” donosicielki z klasy. Wiedziałam że taka osoba prędzej czy później się znajdzie. Westchnęłam jeszcze raz.
- Angie?
- Robert…
- Co z nim?
- On cię nie kocha…




***




- I nie chcę cię tu więcej widzieć rozumiesz?! - słyszałam podobne krzyki od jakiejś godziny. Lena była wściekła. Nie dziwiłam się jej. Robert nie krzyczał. Próbował rozmawiać. Ale jak rozmawiać z kimś kto oszukiwał cię przez prawie rok, mówiąc że cię kocha? Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Wyjrzałam ukradkiem przez swoje drzwi na korytarz. Robert stał ze spuszczoną głową. Po chwili po schodach wbiegła jak zawsze w dobrym humorze Neśka. Gdy zobaczyła go od razu spoważniała.
- Coś się stało? - zapytała podchodząc do niego. On jedynie bezradnie podniósł głowę spojrzał na nią a potem znowu ją opuścił. Reakcja Neli była natychmiastowa. Przytuliła go z całej siły a on położył głowę na jej ramieniu i objął ją za ramiona. Nelka znała Roberta właściwie od zawsze. Gdy była jeszcze mała mieszkała z nim w jednym bloku zaraz obok niego. Zawsze byli przyjaciółmi. Rozumieli się bez słów. Szczerze mówiąc dziwiłam się że nie są parą. Zrobiło mi się go szkoda. Co prawda źle postąpił, ale to mój kolega. Miałam udawać że go nie znam? Mimo wszystko chciałam żeby był szczęśliwy. Po chwili Nela wyprowadziła go z domu cały czas go przytulając. Zamknęłam drzwi i usiadałam na łóżku. Zaczęłam nad tym wszystkim myśleć.
- Może Neśka i Robert byliby dobrą parą? - pomyślałam. - Niee. - odrzuciłam ten pomysł i zajęłam się czytaniem jednego z romansideł które miałam na półce.






***




- Wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku! - krzyknęliśmy wszyscy razem. Każdy zaczął stukać się kieliszkiem z innymi, a że mam sporą rodzinkę to trochę to zajęło. Gdy skończyliśmy wszyscy znowu zasiedli do stołu. Ja wyszłam przed dom i patrzyłam w gwiazdy. Znów myślałam o Michaelu. Tęskniłam za nim. Zaczęłam się zastanawiać jak spędza ten dzień. Na pewno razem z Lisą. Pewnie dobrze się bawią i nawet o mnie nie myśli.
- Wszystko w porządku? - zapytała mama otwierając drzwi i wyglądając przez nie.
- Tak. Chciałam się tylko przewietrzyć. - odpowiedziałam spokojnie.
- Trzeba było coś na siebie nałożyć! Przeziębisz się. Nie siedź tu długo.
- Oczywiście. - powiedziałam po czym drzwi się zamknęły. - spojrzałam jeszcze raz w niebo. - Wszystkiego najlepszego Michael. - powiedziałam i weszłam do domu.




***




- I myślisz że mnie przyjmą? Chyba musiałabym mieć skończoną jakąś szkołę z tym związaną albo coś.
- No co ty. Będziesz tylko pomagać a nie sama opiekować się tymi maluchami!
- Nie wiem…
- Nie ma „nie wiem”. Kochasz zajmować się nimi. I pójdziesz tam! - pogroziła mi palcem z uśmiechem.
- Nooo dobra. - pokazałam jej język.
- Super. Ja już tu wysiadam. - powiedziała i dała mi buziaka w policzek po czym wstała z miejsca. Po chwili pociąg którym jechałyśmy zatrzymał się a ona wysiadła. Pomachała mi jeszcze i znikła z zasięgu mojego wzroku. Obie wybrałyśmy się w ważnych sprawach. Ona w sprawie pracy w szkolnej stołówce, a ja pracy w przedszkolu. Bałam się że to że nie mam żadnego wykształcenia w tej dziedzinie mnie zdyskwalifikuje. Cała w obawach wpatrywałam się w przewijający się widok za oknem. Znów zaczęłam myśleć o Michaelu. Jedna łza spłynęła po moim policzku. Zamknęłam oczy by się nie rozpłakać. Po jakimś czasie pociąg zaczął się zatrzymywać. Otworzyłam oczy i wstałam z miejsca. Gdy wysiadłam skierowałam się prosto w stronę przedszkola o którym myślałam cały ranek.




***





- Jeszcze raz dziękuję Pani bardzo. Nawet Pani nie wie jak się cieszę. - powiedziałam do dyrektorki przedszkola. Ona się tylko uśmiechnęła i po chwili szłam już ulicą. Byłam przeszczęśliwa. Dostałam tę pracę! Zdecydowałam że na pociąg pójdę skrótem i skręciłam w stronę parku. Gdy byłam już w połowie drogi do dworca sprawdziłam godzinę na zegarku który dostałam od Jane. Miałam jeszcze pół godziny do odjazdu. - To chyba jednak nie był dobry pomysł żeby iść skrótem. - pomyślałam. Usiadłam na stojącej nieopodal ławce i westchnęłam. Bardzo się cieszyłam z tej pracy, ale… no właśnie „ale”. Chciałabym móc pochwalić się tym Michaelowi. Żeby był ze mnie dumny i mnie wyściskał. Bardzo mi tego brakowało. Po chwili z zadumy wyrwał mnie jakiś dźwięk. Dochodził ze ścieżki za moimi plecami która zasłonięta była masą krzaków. Oczywiście ciekawość zwyciężyła i podeszłam do jednego z krzewów i odsłoniłam parę gałązek. Wyjrzałam i aż mnie zamurowało. Siedziały tam dwie osoby, facet siedział na ławce a kobieta na jego kolanach. Całowali się. Najgorsze było to że znałam te osoby. To był Robert i Neśka. Gdy się otrząsnęłam od razu ruszyłam w stronę przejścia na tamtą ścieżkę i już po chwili stałam koło nich. - Co wy wyprawiacie?! - wrzasnęłam a oni odskoczyli od siebie.
- Lika. Co ty tutaj robisz? - zapytała przerażona Aniela.
- To ja tutaj zadaje pytania! Jak dawno jesteście razem?! - oboje patrzyli zmieszani. - Zadałam pytanie!
- Od tygodnia. - odezwał się w końcu Robert.
- Przepraszam cię Angelika. My tego nie planowaliśmy. Naprawdę. - powiedziała ze skruszoną miną Nelly.
- Ale ja nie mam wam tego za złe. - powiedziałam a oni zrobili miny jakby była jakimś ufoludkiem.
- Naprawdę?
- Tak. Tylko nie wiem jak mam się do tego ustosunkować.
- To znaczy?
- Jesteś byłym chłopakiem mojej siostry z która rozstałeś się niecały miesiąc temu a teraz spotykasz się z moją przyjaciółką. - zwróciłam się do Roberta. - Mam się tym nie przejmować czy co? Przecież dopiero co mówiłeś mojej siostrze że ją kochasz, ba! Mi mówiłeś że mnie kochasz. A teraz będziesz to mówił mojej przyjaciółce? - westchnął.
- Wiem że to dziwnie wygląda. Ale to po prostu… Eh… Jak to powiedzieć. - miotał się.
- Nie rozumiesz. - powiedziała kręcąc przecząco głową. - ja go od zawsze kochałam. Wstydziłam mu się do tego przyznać.
- A ja sam nie wiedziałem co czuje. Gdy was poznałem myślałem że kocham Lenę. Podobała mi się i wydawało się że to miłość. Ale po jakimś czasie czułem że to nie to. Zrozumiałem że to tylko zauroczenie wyglądem osoby. Myślałem że wybrałem złą siostrę. Po tym jak ty na mnie nakrzyczałaś a potem Lena i gdy zacząłem rozmawiać z Anielką i zwróciłem uwagę na to że jest zabawna, mądra, piękna i martwi się o mnie, że gdy patrzę na nią to nie widzę tylko koleżanki tylko widzę kogoś bardzo dla mnie ważnego od zawsze to zrozumiałem że to o nią chodziło. A gdy jeszcze przez przypadek się uderzyła i gdy poczułem ten strach że może się jej coś stać, że mógłbym ją stracić. Zrozumiałem czym jest miłość. Przepraszam że zanim to odkryłem musiała cierpieć twoja siostra. Nie chciałem tego. Na prawdę. - westchnęłam. Spojrzałam na wystraszona kochającą się parę. Nie mogłam przecież o to być na nich zła. Przytuliłam ich.
- Będziecie musieli powiedzieć o tym Lenie. - powiedziałam puszczając ich. Spojrzeli przerażeni na mnie. - Nie patrzcie tak. Nawarzyliście sobie piwa to teraz je sami wypijcie.
- No dobra. Ja jej powiem.
- Dzielny chłopczyk. - zaśmialiśmy się wszyscy. - Idę na pociąg. Wy kiedy wracacie?
- Dopiero wieczorem. - odpowiedziała Aniela z uśmiechem.
- To do zobaczenia.

Komentarze

  1. No, naczekałam się trochę na tą notkę, ale było warto :) Świetna jak zawsze, mam nadzieję, że wreszcie Michael i Angie się spotkają i wydarzy się coś więcej :)
    czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże nawet nie wiesz jaką radość mi sprawiłaś tym że napisałaś komentarz! Tak się martwiłam że nikomu się nie podoba bo nikt nie komentuje że cały czas chodziłam przybita. Jeszcze raz ci za to że napisałaś dziękuję ;****
      Jacksonka
      Ps. Już w następnej pojawi się Mike :D

      Usuń
  2. Jak mogłaś pomyśleć, że się nie podoba...? Zawsze się podoba! I jeszcze ta świąteczna atmosfera... <3 Krętacz z tego Roberta, ale cóż... Czekam na Michaela niecierpliwie! Powróciłam już do blogowania, postaram się teraz być na bieżąco, więc dodawaj nowe części kiedy tylko możesz!!! :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie :D Bardzo się cieszę że się podoba. Nowa notka już w drodze. Pomysł jest, nawet go w głowie sformułowałam problem jest jedynie z zapisaniem w komputerze. Jak na razie spisany mam tylko początek a w głowie z dwie kolejne notki więc... No ale już wielkimi krokami zbliża się długi weekend więc mam nadzieję że do końca tygodnia wstawię nową. A z przyjściem zakończenia roku wezmę się za robotę i zacznę komentować notki itd. Bo musicie wiedzieć że staram się czytać wszystko!
      Jeszcze raz dzięki :*
      Jacksonka

      Usuń

Prześlij komentarz